Ewa D., zastępca głównego orzecznika lubelskiego ZUS, jest podejrzana o branie łapówek za przyznawanie rent. Nie siedzi w areszcie, bo odpowiada szczerze na pytania prokuratora. A to może oznaczać kolejne zatrzymania
Lekarkę zatrzymała wczoraj lubelska policja. Prokurator postawił jej zarzut przyjęcia pieniędzy za przyznanie rent lub wydłużanie okresu wypłacania świadczeń. Jako lekarz orzecznik i jednocześnie zastępca głównego lekarza orzecznika lubelskiego ZUS, miała przyjąć kilkakrotnie pieniądze łącznej wartości co najmniej 9 tys. zł. Do wręczania łapówek miało dojść od 2000 do 2003 roku.
W sprawie dotyczącej przyznawania rent za łapówki większość podejrzanych lekarzy trafiała za kratki. Prokuratura wypuściła za kaucją tylko jedną lekarkę, Annę P.
– Ewa D. złożyła bardzo szczere wyjaśnienia – powiedział nam wczoraj Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie.
Między innymi dlatego 45-letnia lekarka nie poszła siedzieć. Prokuratura zastosowała wobec niej poręczenie majątkowe w wys. 30 tys. zł. Została też zawieszona w pełnieniu funkcji zastępcy głównego lekarza orzecznika lubelskiego ZUS.
W sprawę przyznawania rent za łapówki zamieszanych jest już pięciu lekarzy z lubelskiego środowiska. W tym dwie lekarki orzeczniczki. Według ustaleń prokuratury, w ciągu czterech lat pomogli wyłudzić renty co najmniej 44 osobom na łączną kwotę ponad 300 tys. zł.
W grudniu aresztowano Artura K. i Cezarego R. Medycy są podejrzani o to, że wydawali pacjentom sfałszowane dokumenty poświadczające niezdolność do pracy. Podpisywali je i przystawiali na nich pieczątki lekarzy, którzy o niczym nie wiedzieli. W areszcie siedzi też Alicja G., orzeczniczka podejrzana o branie łapówek. Wypuszczonej za kaucją Annie P. prokuratura zarzuca, że przekazywała łapówki za renty jednemu z orzeczników ZUS – w sumie 9 tys. zł. Prokuratura nie ujawnia, o którego orzecznika chodzi.
Rzecznik ZUS nie skomentował nam wczoraj zatrzymania jednej z najważniejszych osób w Lublinie, odpowiedzialnych za proces orzekania o rentach. – Dowiaduję się o tym od pani – rzucił Marcin Skarżyński.
Wszystkim zatrzymanym grozi kara do 8 lat więzienia. – Sprawa ma charakter rozwojowy – podsumowuje prokurator Lepieszko.