Nazywają ich „dawcami nerek”. Pędzą na motocyklach jak opętani. Nie zwracają uwagi na żadne znaki. Czują się bezkarni, bo trudno ich złapać. Możemy im uprzykrzyć życie – podawajmy policji numery rejestracyjne ich motocykli.
Taki widok nie jest rzadkością na lubelskich drogach. W ubiegłym tygodniu na ul. Kunickiego dwóch motocyklistów urządziło prawdziwy pokaz głupoty. Nie dosyć, że pędzili jak szaleni to jeszcze od czasu do czasu popisywali się jazdą z uniesionym do góry przednim kołem. Przechodnie w popłochu cofali się z przejścia dla pieszych widząc bezmyślnych motocyklistów.
– Takich piratów jest coraz więcej – mówi Robert Żurek, lubelski taksówkarz. – Nie rozumiem tylko dlaczego do tych wątpliwej jakości popisów służą normalne drogi.
– Niemal codziennie spotykam się z półgłówkami, którzy jeżdżą na jednym kole przy prędkości ponad 100 km/h – mówi Marek Kępa, znany lubelski żużlowiec. – Takim zabierałbym prawo jazdy. Jeżeli chcą się sami zabić, niech to robią na pustym placu. Niech nie stwarzają zagrożenia dla innych.
M. Kępa twierdzi, że sam obawiałby się próby jazdy na jednym kole po lubelskich ulicach. – Trzeba nie mieć zupełnie wyobraźni, żeby coś takiego robić – stwierdził. – Wystarczy odrobina piachu lub dziura w jezdni, żeby doszło do tragedii.
Co na to policja? – Nie jesteśmy w stanie jeździć za każdym motocyklistą – mówi podinsp. Andrzej Kołodziej, szef miejskiej drogówki. – Wcześniej czy później natkną się na policyjny radar, o ile sami nie spowodują wypadku. Jeżeli jesteście Państwo świadkami niebezpiecznej jazdy takiego motocyklisty, to macie prawo złożyć skargę na policję lub bezpośrednio do sądu.
Jeżeli zgłosimy taki fakt policji, to wezwie ona na przesłuchanie zarówno świadka, jak i sprawcę wykroczenia. Najprawdopodobniej zostanie on ukarany mandatem.
– Ludzie najczęściej dzwonią jednak anonimowo – mówi podkom. Sławomir Grześ z Wydziału Ruchu Drogowego KWP w Lublinie. – To nie wystarcza, żeby ukarać kierującego. Możemy tam jedynie wysłać radiowóz.