Na Tatarach jest budynek, do którego nikt nie chce się wprowadzić. Jedyna firma zainteresowana zakupem budynku po szkole muzycznej przy Gospodarczej nie stanęła wczoraj do licytacji.
Sale do ćwiczeń były tak ciasne, że nie dało się swobodnie grać na niektórych instrumentach. Muzycy narzekali też na akustykę pomieszczeń. W zeszłym roku szkoła dostała inne pomieszczenia przy Narutowicza i opuściła Tatary.
Miasto proponowało budynek swoim jednostkom. Dom Dziecka z Narutowicza nie chciał ulokować tam swych biur. Gmachu nie chciał Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, bo uznał, że nie stać go na remont. Nic nie przyniosły też rozmowy miasta ze szkołami społecznymi z ul. Herbowej. Jedynym wyjściem pozostała sprzedaż.
Wczoraj wszystko było gotowe: skoroszyt z dokumentami, komisja przetargowa i młotek do licytacji, choć tylko jedna firma wpłaciła wadium. Miasto ustaliło cenę wywoławczą budynku na 2,6 mln zł. Wystarczyłoby, żeby firma przebiła tę kwotę o 26 tys. zł, a wygrałaby przetarg. Ale ostatecznie nie zdecydowała się stanąć do licytacji zaplanowanej na wczoraj na godz. 10.
– Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie takiej licytacji, na którą ktoś nie przyszedł, choć wcześniej wpłacił wadium – przyznaje Mirosław Bielawski, szef komisji przetargowej. Miasto zwróci teraz spółce 260 tys. zł.
Teraz budynek ponownie zostanie wystawiony na przetarg. Tyle, że wcale nie jest on łakomym kąskiem. Zgodnie z planem zagospodarowania można go wykorzystać jedynie na działalność oświatową. Tymczasem jedyna firma, która wpłaciła wadium to... spółka farmaceutyczna.
Zgodnie z prawem możliwe jest czasowe wykorzystanie obiektu do innych celów, ale nie dłużej niż do chwili zasadniczego zagospodarowania. Zaś w warunkach przetargu Ratusz zastrzegał, że nowy właściciel musi rozpocząć zagospodarowywanie budynku w ciągu dwóch lat, a zakończyć w ciągu pięciu lat od zakupu.
Urzędnicy magistratu przyznają, że jeszcze przed wczorajszą licytacją byli pytani o to, czy w razie porażki pierwszego przetargu, w drugim miasto obniży cenę budyniu.
– Od wielu lat nie było takiej sytuacji, więc nie sądzę, by teraz tak się stało – mówi Bielawski. – Ale może być znów taka sytuacja, że znów nikt nie przyjdzie na następną licytację, a wtedy prawo pozwala nam na sprzedaż budynku w drodze rokowań – dodaje.