W przyszłym tygodniu zaczną się przesłuchania kolejnych kobiet, które miał molestować Antoni W., były ordynator oddziału gastroenterologii szpitala przy al. Kraśnickiej. Tymczasem lekarz będzie walczył w sądzie pracy o powrót na stanowisko.
Po zakończeniu przesłuchań śledczy podejmą decyzję w sprawie postawienia lekarzowi oficjalnych zarzutów. Jest bardzo prawdopodobne, że nie będą one dotyczyły wyłącznie molestowania seksualnego. Lekarz musi się również liczyć z odpowiedzialnością za stalking. Chodzi o telefony i wiadomości, jakie miał wysyłać do napastowanych kobiet.
Tymczasem były ordynator chce wrócić do pracy. – Kwestionujemy podstawy wypowiedzenia. Molestowanie seksualne i nieusprawiedliwione nieobecności w pracy nie miały miejsca – zaznacza mecenas Stanisław Estreich, pełnomocnik lekarza. – Nie było też naruszeń innych obowiązków pracowniczych. Czekamy na wyznaczenie terminu rozprawy w sądzie pracy.
Co na to dyrektor szpitala? – Jestem stanowczy i żadna ugoda, która miałaby dotyczyć powrotu do pracy nie wchodzi w grę – komentuje Gabriel Maj, dyrektor szpitala przy al. Kraśnickiej.
Doktor Antoni W. kierował oddziałem gastroenterologii w szpitalu przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Pod koniec lutego podległe mu lekarki-rezydentki przyznały, że szef od lat molestował je seksualnie. W rezultacie doktor W. został natychmiast wyrzucony z pracy. Dyrektor placówki powiadomił o sprawie prokuraturę. Śledczy przesłuchali już m.in. lekarzy do niedawna współpracujących z Antonim W. Medycy potwierdzili zarzuty, jakie rezydentki kierowały pod adresem ordynatora.
– Na jednym z zebrań, wiedząc, że wychodzę za mąż, oświadczył, że jest coś takiego, jak prawo do sprawdzenia czystości przedślubnej i on musi to u mnie sprawdzić. Powiedział to publicznie, przy mężczyznach – wspomina jedna z poszkodowanych lekarek.
Doktor W. przynajmniej od 2011r. miał proponować swoim podwładnym seks, w zamian za korzyści materialne i zawodowe. Według poszkodowanych kobiet, obmacywanie i niewybredne komentarze były na porządku dziennym. Kiedy sprawa wyszła na jaw, doktor W. miał je zastraszać, namawiać do wycofania zeznań i grozić konsekwencjami zawodowymi.