Coraz więcej młodych mężczyzn swoją przyszłość widzi w Kościele. W tym roku lubelskie seminarium przyjęło ponad 20 procent więcej chętnych niż przed rokiem. A to jeszcze nie koniec rekrutacji
W lubelskim seminarium od pierwszego września zacznie modlitwę, a później naukę, 37 kleryków. Ale to jeszcze nie wszyscy. We wrześniu będzie kolejny etap rekrutacji. Już zgłaszają się chętni. – Dzwonią, przychodzą – mówi ks. Kądziołka. – Czterech już się zadeklarowało.
Kandydaci na księży pochodzą z Chełma, Lubartowa, Lublina, Opola Lubelskiego, Puław i okolic tych miast. Oprócz dyplomu ukończenia szkoły średniej, każdy musiał przejść rozmowę kwalifikacyjną. Każdy też wypełniał formularz, w którym pisał, dlaczego chce zostać księdzem. Jedni wymieniali chęć pracy na rzecz ewangelizacji, inny wskazywali na potrzebę służenia Bogu i ludziom. Jednak w większości formularzy przyszli klerycy wymieniali imię Jana Pawła II, jako tego, który zainspirował ich do marzeń o stanie duchownym.
– Nie jestem pewien, czy na te liczne powołania miała wpływ śmierć Jana Pawła II, ale przekonany jestem, że inspiracją był cały jego pontyfikat – mówi ks. Kądziołka.
Duchowni socjolodzy większe niż zwykle zainteresowanie służbą Bogu również wiążą z osobą polskiego papieża. – W ostatnim czasie odnotowywaliśmy spadek wstąpień do seminariów. Coś się stało, gdy zmarł nasz papież – tłumaczy zjawisko ks. Witold Zdaniewicz, dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. – Powołanie poczuło pokolenie wychowywane na naukach Jana Pawła II.
Potwierdza to Wojciech z małego miasta w Lubelskiem, który chce wstąpić do seminarium. – Moje powołanie dorastało razem z pontyfikatem Jana Pawła II.
Czy po ukończeniu seminarium nowi księża będą mieli gdzie pracować? – Będą zatrudnieni w diecezji – zapewnia ks. Kądziołka. – Tu ciągle jest rotacja. Proboszczów, którzy kończą 70 lat, zastępują młodsi. Wielu księży wyjeżdża na misje czy kursy doktoranckie. Jestem pewien, że młodzi klerycy nie będą cierpieć z powodu bezrobocia.
Fenomen Jana Pawła II rozbudził powołanie głównie w mężczyznach. – Zakonnic nam nie przybywa – zauważa ks. Zdaniewicz. •