Podczas niedzielnego pikniku na pl. Zamkowym prezydent Lublina Andrzej Pruszkowski użył sformułowania: "naszego Leclerka, najpopularniejszego sklepu w Lublinie”. Czy była to reklama? Prezydent mówi, że słowa oparł na plebiscycie zorganizowanym przez jedną z lokalnych gazet.
- W plebiscycie "Miasto Skarbów” czytelnicy dodatku lokalnego Gazety Wyborczej głosowali na swoje ulubione miejsca w Lublinie: m.in. ulicę i sklep. A tu wygrał Leclerc, zdobywając ponad 300 głosów na 1400 oddanych - tłumaczył wczoraj swoją wypowiedź A. Pruszkowski. Dodał również, że sam zakupy robi bardzo rzadko, a jeżeli już to w sklepach położonych blisko domu (przy ulicy Przyjaźni) lub Ratusza.
- Są osoby, którym podoba się Leclerc i my szanujemy ich zdanie - mówi Aushotosh Sahni, dyrektor drugiego lubelskiego hipermarketu Real. - Osobiście nie zgadzam się jednak z twierdzeniem pana prezydenta i wiem, że wielu lublinian popiera moje zdanie, czego najlepszym potwierdzeniem jest fakt, że w naszym hipermarkecie nie narzekamy na brak klientów. Wyniki sondażu przytoczone przez pana prezydenta nie są reprezentatywne, a więc nie odzwierciedlają w pełni ocen mieszkańców.
Paweł Bryłowski, radny i były prezydent nie użyłby takich słów. - Mogą się pojawić posądzenia o kryptoreklamę. Nie były to najszczęśliwsze słowa, a gazetowy plebiscyt nie może być podstawą do takich wypowiedzi. Nie znając szczegółowych danych dotyczących obrotów czy liczby klientów w lubelskich sklepach, nie odważyłbym się tak powiedzieć.
- Wstrzymam się od wypowiedzi, tym bardziej że nie widziałem tego plebiscytu - kwituje Jacek Gallant, radny SLD.
- Myślę, że osoba na takim stanowisku nie powinna mówić takich rzeczy - zaznacza Jacek Sobczak, radny nie zrzeszony. - To nie była zręczna wypowiedź.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie chciał wypowiedzi prezydenta komentować. Nieoficjalnie powiedziano nam, że to sprawa innych sklepów czy handlowców, które mogą wystąpić na drogę sądową. - Jeżeli prezydent miasta użył takich słów, to powinien także publicznie powołać się na źródło, czyli w tym wypadku plebiscyt w gazecie - uważa nasz rozmówca.
Gdyby to był apolityczny urzędnik państwowy na wysokim stanowisku, to za takie postępowanie zostałby ukarany przynajmniej naganą - mówi Magda Budkus, rzecznik Urzędu Służby Cywilnej. - Takie osoby nie mogą publicznie prezentować swoich poglądów politycznych czy np. konsumenckich, że jakiś sklep jest najpopularniejszy. Ale prezydent miasta nie jest apolitycznym urzędnikiem państwowym. •