- Byłem w pracy, zadzwonili do mnie, że nie mam do czego wracać - powiedział jeden z mieszkańców zawalonej kamienicy.– Gdy zawaliły się stropy, zobaczyłam pył i wybiegłam na klatkę. Ujrzałam kupę gruzu i zadzwoniłam po straż pożarną. Strażacy źle mnie zrozumieli i usłyszeli, że się pali. Po przyjeździe zaczęli rozkładać węże, wtedy im wytłumaczyłam, że nie nie ma tutaj pożaru. Ta katastrofa była do przewidzenia – mówi jedna z mieszkanek kamienicy. – Jak mieszkam tu prawie 50 lat, nie widziałem nawet malarza na klatce – dodaje inny z lokatorów. Jak informują strażacy część budynku będzie rozebrana. Ewakuowanym mieszkańcom miasto zaproponowało noclegi w hotelach