Młody przedsiębiorca z okolic Lublina odpowie za oszustwa na masową skalę. Handlował podrabianymi żelami do prania, sprzedając je jako markową „chemię z Niemiec”. Obracał milionami złotych
Sprawą 36-letniego Zbigniewa K. zajmie się niebawem Sąd Okręgowy w Lublinie. Wraz nim na ławie oskarżonych zasiądzie aż 20 osób, w tym żona mężczyzny. Małżonkowie i cztery inne osoby odpowiedzą przede wszystkim za kierowanie i udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Pozostali za handel podróbkami. To efekt śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Krajową i policjantów z Centralnego Biura Śledczego.
Z akt sprawy wynika, że Zbigniew K. prowadził hurtownię z chemią domową. W październiku 2014 r. nawiązał kontakt z Markiem K., przedsiębiorcą z Żywca. Mężczyzna produkował żele i płyny do prania. Miał swoje receptury i sprzedawał towar pod własną marką.
Obaj panowie zaczęli współpracować. Śledczy dowodzą, że od początku produkowali i sprzedawali artykuły z fałszywym kodem kreskowym. Zgodnie z nimi, żele do prania wyprodukowano za naszą zachodnią granicą. Towar był oferowany jako „chemia z Niemiec”.
Już po paru tygodniach przedsiębiorcy zrobili kolejny krok. Zaczęli sprzedawać ten sam produkt, ale pod szyldem znanych marek. Produkowali więc „niemieckie” żele do prania Persie, Lenor, Ariel czy Fairy. Z fabryki w Żywcu wywożono nieoznakowane butelki.
Niezbędne etykiety z logo znanych marek produkował Wiesław J. Mężczyzna miał drukarnię w Świdniku. Zbigniew K. nawiązał z nim kontakt i namówił do współpracy. Jak później ustalili śledczy, Wiesław J. wykonywał również nadruki na pudełkach papierosów.
Z akt sprawy wynika, że nielegalny proceder z „niemiecką chemią” trwał trzy lata. W tym czasie z fabryki w Żywcu wyjechało przynajmniej 50 ciężarówek z podrabianymi żelami do prania. Wywiozły blisko 200 tys. butelek, wartych ponad 2,3 mln zł. To szacunki. Trudno o dokładne dane, bo Zbigniew K. często obracał gotówką i nie zawsze wystawiał niezbędne faktury. Śledczy ustalili, że podrabiany towar sprzedawano nie tylko w Lublinie i Świdniku. Zbigniew K. sprzedawał „niemiecką chemię” w hurtowni, sklepikach, na bazarach, a nawet przez internet.
Po zatrzymaniu przez policję 36-latek przyznał się do winy i dokładnie opisał swoją działalność. Jego małżonka, oskarżona m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, tylko częściowo przyznała się do zarzutów. Jej i najbliższym współpracownikom Zbigniewa K. grozi do 5 lat więzienia. Szef grupy musi się liczyć z dwukrotnie dłuższym wyrokiem.