Latem lubelscy radni przegłosowali likwidację izby wytrzeźwień. W zamian miała powstać inna, tańsza placówka. Do tej pory placówki nie ma, nietrzeźwych nikt nie chce. Tymczasowo trafiają do szpitali, policję czy do noclegowni.
– Odkąd zamknięto izbę wytrzeźwień mamy więcej pacjentów z zatruciami alkoholowymi – twierdzi dr Halina Pieńkowska, zastępca ordynatora oddziału toksykologii tego szpitala. – Są do nas przywożeni z awantur domowych, zbierani z ulicy.
Szpitale nie mogą odmówić pomocy nietrzeźwym gdy zachodzi podejrzenie, że istnieje zagrożenie życia.
– Ale pijany może wejść np. pod trolejbus – mówi jeden z dyrektorów lubelskiego szpitala. – Taki człowiek trafia do nas, by się przespał i wytrzeźwiał. Leży gdzieś w kącie czy na korytarzu. Bardzo często brudny, skłonny do awantur. Zachowanie tych ludzi denerwuje pacjentów, utrudnia pracę personelowi.
Największym problemem są jednak pieniądze. – Kasa chorych nie chce pokrywać kosztów ich pobytu. Wielu z nich nie jest ubezpieczonych. Czasami to tylko nocleg, często kilkudniowe leczenie – dodaje dyrektor.
Do Instytutu Medycyny Wsi dziennie trafia po kilku nietrzeźwych. Dobowy koszt pobytu na oddziale wynosi 300 zł.
– Zajmują do 30 proc. łóżek na oddziale toksykologii. – mówi dr Lech Panasiuk z oddziału toksykologii IMW w Lublinie. – To koszmar dla innych pacjentów i personelu. W dodatku to bomby bakteriologiczne, praktycznie po każdym ich pobycie, powinna być przeprowadzana dezynfekcja. Nie wiem co będzie zimą, bo tym bezdomnym ludziom, taki darmowy pobyt w szpitalu ze śniadaniem do łóżka zaczyna się podobać. Boję się, że w końcu może brakować łóżek dla naprawdę chorych.
W Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Lublinie nietrzeźwi nie są przyjmowani.
– Jeśli ma powyżej 0,3 promila jest odsyłany by wytrzeźwiał – mówi dr Artur Kościański, zastępca dyrektora ds. opieki zdrowotnej. – Potem może wrócić i się leczyć. Trafiają do nas tylko tacy nietrzeźwi, którzy mają objawy choroby psychicznej, np. majaczenie, albo tacy, którzy doznali urazu głowy.
Na brak izby wytrzeźwień narzekają także lubelscy policjanci. Kiedyś dostarczenie nietrzeźwego do izby zabierało ok. 20 minut. Potem mogli wrócić i patrolować ulice. Teraz trzeba go zawieźć na pogotowie, tam uzyskać skierowanie do szpitala i dostarczyć go na izbę przyjęć.
– Procedura znacznie się wydłużyła – przyznaje Kamil Kowalik, rzecznik KMP w Lublinie. – Wzrosły także koszty jakie ponosimy zajmując się nietrzeźwymi, którzy dopuścili się przestępstw. Zanim takiego umieścimy w policyjnej izbie, musi go zbadać lekarz.
– Szpitale przesadzają, twierdząc, że mają większą ilość nietrzeźwych niż w czasach gdy izba funkcjonowała – twierdzi Małgorzata Łobodzińska, zastępca dyrektora Wydziału Spraw Społecznych UM. – Trafiają do nich wyłącznie ludzie z zagrożeniem życia. Tak jak wcześniej. Ale szpitale ten fakt chcą wykorzystać, by dostać od miasta fundusze na pokrycie kosztów pobytu wszystkich chorych bez ubezpieczenia.
Władze miasta nie zamierzają uruchamiać izby wytrzeźwień bis.
– Ustawa, na mocy której działały izby już nie obowiązuje – dodaje Łobodzińska. – Nie ma nowych przepisów. Czekamy na nie. Do tego czasu nietrzeźwi nie zostaną pozbawieni opieki, mogą przecież trzeźwieć w lubelskich noclegowniach.
Pobyt w noclegowni kosztuje budżet miasta 30 zł, pobyt w izbie wynosił 350 zł.