Kolejny sklep spożywczy LSS został zamknięty. Tym razem chodzi o placówkę przy ul. Kleeberga w Lublinie. Czy inne przetrwają?
Do niedawna w Lublinie były 24 sklepy LSS. Dziś jest tylko 19. Ostatnio zlikwidowano dwa sklepy przemysłowe przy ul. Godebskiego i przy placu Wolności.
1 lutego klientów przestał przyjmować sklep spożywczy przy ul. Kleeberga. W tym tygodniu rozpocznie się wywożenie regałów.
– Ten sklep był tu od zawsze. I ja w nim byłam codziennie – mówi starsza mieszkanka bloku przy Kleeberga. – To było najlepsze miejsce na zakupy, bo do wyboru jest inny sklep po drugiej stronie dwupasmówki. Jest Lidl i Carrefour, ale to przy rondzie. Dla młodych blisko, ale dla mnie to kawał drogi. Dalej Biedronka. Niby wszystko jest, ale dla mnie i dla wielu sąsiadów to kawał drogi. Równie dobrze można wymagać, żebyśmy do Leclerca chodzili. Nawet jak się podjedzie, to to za daleko.
Sklep został zlikwidowany, bo obroty uzyskiwane dzięki stałym klientom były niewystarczające.
– Niestety: ten sklep od kilku już lat przynosił straty – mówi Maciej Klimek, prezes Lubelskiej Spółdzielni Spożywców. – Gdyby to był nasz budynek, można byłoby coś jeszcze myśleć, ale to nie był nasz lokal, a podwyżka czynszu dotkliwie nas dotknęła.
Mimo to szefowie LSS nie poddają się. Podkreślają, że mają plany rozwoju. Są pomysły na inwestycje.
– Ale na pewno nie mówimy o tym roku. To nie jest dobry czas na inwestycje, bo nie wiemy, jak za kilka miesięcy będzie wyglądała sytuacja ekonomiczna. Nie wiemy czy i kiedy wejdzie KPO, z którego mogliby korzystać przedsiębiorcy. Takich niewiadomych jest wiele – przyznaje Klimek i dodaje: – Perspektywy nie są zbyt optymistyczne.
Dlatego w tym roku LSS planuje tylko remont dwóch swoich sklepów spożywczych. Których, w tej chwili nie chcą zdradzić.
– Ostatnie miesiące są dla nas niezwykle trudne. Wszystko przez wzrost cen. Gdybyśmy przystali na ofertę dostawcy gazu, w tym roku płacilibyśmy o 800 procent więcej. Przeszliśmy na zakup giełdowy i płacimy więcej o 400 procent. Rząd obiecywał tarczę, ale okazało się, że duże przedsiębiorstwa, takie jak nasze, nie są nią objęte. Jesteśmy więc wykluczeni. Podobnie będzie prawdopodobnie także z ceną gazu. Dlatego nasza oferta nie jest atrakcyjna i coraz trudniej nam walczyć o klienta – mówi prezes LSS.
A klienci sieci narzekają coraz głośniej. Chociażby na ceny pieczywa, które wzrosły w ostatnim czasie o ok. 50 procent. – Słyszymy te skargi, ale nie możemy sprzedawać poniżej kosztów. Oprócz podwyżek mediów w ubiegłym roku mieliśmy przecież do czynienia także ze skokowymi podwyżkami produktów. Mąka podrożała o 100 procent. Olej o 120 procent. Zresztą: nie ma produktu, którego cena utrzymałaby się na wcześniejszym poziomie – mówi Maciej Klimek. – Nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy podnieść ceny. Trzeba przecież też pamiętać, że w tym roku o ok. 20 proc. wzrosły koszty pracy.
Ma pan nadzieję na poprawę sytuacji? – pytam.
– Sytuacja jest bardzo trudna, ale musimy przeczekać. Żeby coś się zmieniło musi się skończyć wojna i musi wejść KPO. Dopóki to się nie wydarzy, na zmiany nie liczę – przyznaje. – Jakieś nadzieje wiążę też z powstaniem Polskiego Holdingu Spożywczego. Nie słyszałem jednak, żeby coś w jego sprawie ostatnio się działo. Szkoda, bo jest to pomysł nad którym chętnie bym się pochylił.