Wczoraj rozpoczął się przetarg na dzierżawę terenów i obiektów byłego lotniska wojskowego w Białej Podlaskiej. Komisja przetargowa po otwarciu zalakowanej i zaplombowanej koperty sprawdziła jedyną ofertę - złożoną przez turecko-polską spółkę Epit & Korporacja Rozwoju Wschód-Zachód. Firma wpłaciła w Oddziale Terenowym Agencji Mienia Wojskowego w Krakowie wymagane wadium - 240 tys. zł.
Na licytację wystawiono łącznie 84 budynki i 382 ha terenów. - Chcemy pracować tak intensywnie, aby do końca kwietnia, jeśli to będzie możliwe, podpisać akt notarialny z prezesem Epit & KRWZ, Vahapem Toyem. Zależy nam, aby koszty i inne podatki nie obciążały budżetu agencji - wyjawia nam Józef Marszałek.
Ryszard Grabas, wiceprezes spółki Epit & KRWZ, traktuje przetarg jako konieczność formalną. - Istotne będą pozytywne decyzje amerykańskich agencji o finansowaniu przedsięwzięcia oraz uzyskanie pozwoleń na budowę.
Grabas zapowiedział, że 22 kwietnia mają przylecieć do Polski przedstawiciele Delphos Intenational i Montgomery Watson Harza, aby prowadzić rozmowy o organizowaniu finansowania i zarządzania bialskiego portu cargo. Prawdopodobnie wówczas nie będzie już w kraju Vahapa Toya, któremu wojewoda mazowiecki odmówił prawa dalszego pobytu w Polsce. Jego współpracownicy liczą na to, że być może w trybie pilnym zostanie rozpatrzone przez ministra spraw wewnętrznych odwołanie w tej sprawie.
A w najbliższy czwartek Zarząd Województwa Lubelskiego po raz kolejny ma zająć się wnioskiem w sprawie przejęcia udziałów skarbu państwa w spółce Port Lotniczy Biała Podlaska. Resztę ma Epit & KRWZ.
Tymczasem klimat wokół tureckiej inwestycji nie jest najlepszy. Wczoraj premier Leszek Miller w radiowych "Sygnałach dnia” zapytany o współpracę z tureckimi inwestorami z przekąsem stwierdził, że "w grę wchodziły nieudane projekty V. Toya”.