Właściciel domu maklerskiego w Monako, podejrzewany o zdefraudowanie pieniędzy, które powierzyli mu klienci, czeka na ekstradycję w jednym z lubelskich aresztów. Organa ścigania Księstwa Monako, które wystąpiły o jego wydanie, straty wstępnie oszacowały na 150 mln dolarów.
Amerykanin na początku lat 90-tych założył w Księstwie Monako dom maklerski zajmujący się inwestowaniem pieniędzy klientów w papiery wartościowe i akcje giełdowe. Filie firmy powstały też w kilku innych krajach. Dla osób, które powierzały pieniądze fakt, że centrala firmy znajdowała się w Monako, był gwarancją rzetelności. Działalność maklerska zakończyła się katastrofą. Setki klientów nie mogły odzyskać pieniędzy. William F. zniknął wraz z córką.
Z raportu o sprawie, który do Sądu Okręgowego w Lublinie przysłał sędzia śledczy Księstwa Monako wynika, że w Belgii, Finlandii, Szwecji, Wielkiej Brytanii powstały nawet stowarzyszenia poszkodowanych przez firmę Amerykanina. Ponad 200 osób wystąpiło do sądów z pozwami. Kilkunastu pracowników firmy maklerskiej zostało już oskarżonych o oszustwa i fałszowanie dokumentów.
Zgodnie z procedurą polski sąd najpierw bada czy ekstradycja jest dopuszczalna. Sąd Okręgowy w Lublinie wydał takie postanowienie na początku tego roku. William F. odwołał się. Twierdził, że sprawa jest oparta na motywach politycznych. Zaprzeczał jakoby uciekł z Monako tylko – jak twierdził – przeniósł się do Nowego Yorku. W marcu Sąd Apelacyjny w Lublinie nie uwzględnił jego zażalenia. Sprawa została przesłana Ministerstwu Sprawiedliwości, które podejmuje ostatec
Jarosław Matras - rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie
O wydanie podejrzanych występowały nie tylko kraje,
z których pochodzili. W kilku przypadkach doszło do
wydania obcokrajowców do Niemiec, bo tam ścigano
ich za przestępstwa np. za kradzieże i handel żywym towarem.