Od soboty do Polski nie wjechał ani jeden kilogram zboża z Ukrainy – zapewnia wojewoda lubelski Lech Sprawka. Od piątku granicę mogą przekraczać transporty z tranzytowanym ziarnem zza wschodniej granicy. Polscy rolnicy obawiają się, że z tego powodu nie będą mogli się pozbyć zapasów ze swoich magazynów.
W ubiegłą sobotę zaczęło obowiązywać rozporządzenie ministra rozwoju i technologii zakazujące wwożenia do Polski produktów rolnych z Ukrainy. Na liście znalazły się m.in. cukier, chmiel, len, konopie, owoce, warzywa, mleko, jaja i mięso drobiowe. Ale chodzi głównie o zboże, które dosłownie zalało polski rynek. Wywołało to falę protestów wśród rolników.
>>Protest rolników na granicy<<
– Od momentu opublikowania rozporządzenia natychmiast został wstrzymany ruch wszystkich wymienionych w nim artykułów. Nie przejechał ani kilogram zboża, ani kilogram mięsa drobiowego, ani nawet jedno jajko. Zarówno na przejściach drogowych, ani kolejowych – zapewnia wojewoda lubelski Lech Sprawka.
Przedstawiciel rządu w terenie dementuje też zarzuty protestujących od ponad tygodnia w Hrubieszowie rolników z AGROunii, którzy twierdzą, że cały czas widzą tam wagony ze zbożem.
– Już na terytorium Polski, ale nie w obszarze odprawy celnej, takie wagony rzeczywiście są, i to w dość dużych ilościach. Nie można ich cofnąć na Ukrainę, bo Ukraina ich na razie nie ma gdzie przyjąć. Może więc dojść do sytuacji, że wagony z ukraińskim zbożem są przestawiane, żeby mógł przejechać pociąg z innymi towarami. Ale te pociągi później wracają na swoje miejsce – mówi Sprawka i zaznacza, że żaden skład nie został odprawiony przez polskich celników.
>>Wielki problem ze zbożem. Rolnicy tracą cierpliwość<<
Wojewoda przypomina także, że od piątku możliwy będzie tranzyt ukraińskiego zboża przez nasz kraj. Takie transporty mają być plombowane na granicy i śledzone za pomocą nawigacji satelitarnej. Mimo tych zabezpieczeń wciąż spore obawy mają polscy rolnicy.
– Nawet jeśli to zboże z tranzytu nie rozleje się po naszym kraju, to zablokuje porty i przejścia graniczne. Wtedy nasze zboże nie będzie mogło fizycznie opuścić Polski, a szacujemy, że mamy nawet 7-8 milionów ton do wywiezienia do czasu żniw. Jeśli tego nie zrobimy, nie będziemy mieli gdzie magazynować tegorocznych zbiorów – alarmuje Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.
Prokuratura
Wojewoda lubelski podkreśla z kolei, że w ostatnich tygodniach, jeszcze przed wejściem w życie rozporządzenia, zmalała ilość wwożonego do Polski tzw. zboża technicznego. Pod koniec ubiegłego roku rozpoczęły się kontrole takich transportów.
– Sprawdzaliśmy, czy ono nie zostało „przepoczwarzone” na spożywcze lub paszowe. Od przełomu listopada i grudnia skontrolowaliśmy 24 firmy. W dziewięciu przypadkach stwierdziliśmy nieprawidłowości, dotyczące głównie zmiany przeznaczenia zboża z technicznego na paszowe. Odpowiednie zgłoszenia do organów ścigania – wyjaśnia Lech Sprawka.
Pod koniec lutego postępowanie w tej sprawie wszczęli śledczy z Zamościa. Chodziło o domniemane oszustwo dotyczące zakupu ponad tysiąca ton ziarna za ponad 1,5 mln. Kolejny podobny przypadek miał miejsce w przypadku firmy z Łęcznej.
– Z zawiadomienia wynikało, że podmiot transportował zboże ukraińskie oznakowane jako pszenica techniczna, konsumpcyjna lub bez wskazania przeznaczenia. Było ono składowane, niekiedy mieszane ze zbożem krajowym i w zależności od zapotrzebowania wprowadzane do obrotu – mówi Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Akta sprawy trafią najprawdopodobniej do Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie, w której powołano zespół śledczych mających zbadać wszystkie przypadki nieprawidłowości przy imporcie ukraińskiego zboża do Polski.