– Jesteśmy zbulwersowani – mówi Marian Mikulski, prezes Lubelskiej Okręgowej Rady Aptekarskiej. – Obrotowi pozaaptecznemu, czyli różnego typu drogeriom i sklepikom, resort zdrowia dał 18 miesięcy okresu przejściowego. A nam nic.
Prezesi wszystkich izb aptekarskich zaapelowali do producentów, aby odkupili leki od aptek i hurtowni po starych, czyli wyższych cenach. Podobną radę dał minister zdrowia. Zdaniem wielu aptekarzy, zarówno apel prezesów, jak i ministra są skazane na niepowodzenie. – Minister mówi, żeby oddać leki do hurtowni. Bzdura. Hurtownie nie wezmą, a producenci nie odkupią – sądzi farmaceutka.
Chyba ma rację, skoro prezes lubelskiej hurtowni, której straty z tytułu braku okresu przejściowego idą w tysiące, zapowiada, że nie weźmie leków. – Producenci nie zrefundują różnic cenowych – argumentuje.
Na razie lubelscy aptekarze liczą straty. O ponad tysiącu złotych do tyłu mówi Anna Wojno, właścicielka apteki przy ul. Szewskiej w Lublinie. – Krople do oczu, tabletki przeciw nadciśnieniu i inne kupiłam drożej niż teraz będą kosztowały – tłumaczy.
Prezes lubelskiej izby aptekarskiej mówi, że przyzwoicie zaopatrzona apteka o 70–120 tys. zł obrotu miesięcznie, może stracić 5–10 tys. zł. Średnio apteki potraciły zaś od 300 zł do 4,5 tys. zł. Ponieważ w województwie lubelskim jest 708 aptek, w sumie daje to od 212 tys. zł do nawet 3 mln zł strat. Naczelna Izba Aptekarska nie wyklucza, że zaskarży decyzję ministra do Trybunału Konstytucyjnego.