Przypomnijmy, że latem 2003 roku Urban nagrał ukrytym dyktafonem rozmowę z Jackiem R. Na podstawie tego zapisu prokuratura doszła do wniosku,
że Jacek R. złożył korupcyjną propozycję. Chciał, żeby Urban przekazał radnemu Romanowi Szotowi ofertę; jeśli zagłosuje za uchwałą umożliwiającą budowę hipermarketu przy al. Kraśnickiej, dostanie 50 tys. zł bądź dwuletnią dzierżawą pawilonu w Tesco.
Jacek R. twierdzi, że takiej propozycji nie składał.
– To Urban proponował mi pomoc w rozwiązaniu problemów związanych z terenem przy Al. Kraśnickich – mówił w sądzie. – Odniosłem wrażenie, że oczekuje za to jakichś korzyści.
– On kłamie – upierał się Jarosław Urban. – Nikt nie wiedział, że R. kupuje tam ziemię na podstawione osoby, więc nikt też nie mógł mu oferować pomocy w tej sprawie.
Potem powiało sensacją. Urban oskarżył radnych o branie łapówek, w zamian za poparcie powstanie hipermerketu przy al. Kraśnickiej. – Dostawali apanaże, ziemie – stwierdził.
A kto dostał – zapytał sędzia Artur Majsak.
– Nie chciałbym o tym mówić – odparł Urban. A potem dodał, że to tylko plotki, które krążyły po Lublinie. Kolejna rozprawa dopiero we wrześniu. Proces powinien zakończyć się jesienią. (er)