Marszałkowscy urzędnicy o tym, że wysłali e-maila do radnego informują go… listem poleconym. – To wzór postępowania – przekonują.
O materiały na temat konsolidacji organizacyjnej i kapitałowej przedsiębiorstw komunikacji samochodowej przygotowanej przez Zarząd Województwa, Soboń poprosił na obradach sejmiku w sierpniu. Chciał żeby dokument przesłać mu e-mailem.
Kilka dni temu Soboń dostał list polecony (za poświadczeniem odbioru) wysłany przez Urząd Marszałkowski, a w nim pismo. Urzędnicy informują w nim, że na pytanie radnego odpowiedzieli…e-mailem. Pismo podpisał członek Zarządu województwa Jacek Sobczak. Wysyłka kosztowała 5 zł 50 groszy.
– To dowód, że nikt się nie zastanawia w urzędzie nad tym, co robi, poczynając od szeregowego pracownika, przez dyrektora departamentu po członka zarządu. Przecież wystarczyło przez sekundę pomyśleć, że radny nie chciał żadnego pisma – stwierdza Soboń. Dodaje: Urząd żyje przyzwyczajeniem, a urzędnicy działają utartym schematem. Zanim ludzie zmienią przyzwyczajenie to będzie tak, że na wszelki wypadek oprócz
e-maila wyślą również tradycyjny list.
– To wzór postępowania – przekonuje Jacek Sobczak. I tłumaczy, że głupotą byłoby wydrukowanie 279 stron dokumentu, zbindowanie i przesłanie tradycyjną pocztą do radnego, a powiadomienie go o tym e-mailem.
– Musimy działać zgodnie z systemem obiegu dokumentów, instrukcją kancelaryjną i regulaminem organizacyjnym urzędu. Musimy mieć ślad, że taki dokument został oficjalnie wysłany i że dotarł do radnego Sobonia. Choćby na wypadek gdyby e-mail jednak nie dotarł - tłumaczy Sobczak.
Zmagania Urzędu Marszałkowskiego z nowymi technologiami
Okazało się, że laptopy nie mają dostępu do Internetu. Dlatego radny Jacek Czerniak (SLD) oddał w czerwcu swój egzemplarz. – Materiały potrzebne na sesje Sejmiku Województwa dostajemy drogą elektroniczną, ale na służbowym laptopie nie mogę z nich korzystać. To, po co mi taka maszyna do pisania? Mam w domu komputer z Internetem i z niego będę korzystał – tłumaczył Czerniak.
Urząd postanowił też przeszkolić radnych z obsługi laptopów i korzystania z Internetu. Nauka zajęła dwa dni w malowniczo położonym ośrodku na Roztoczu. Wypad kosztował niespełna 6 tys. zł. i jak tłumaczył przewodniczący Sejmiku Arkadiusz Bratkowski (PSL) służył również integracji rajców.