Urzędnicy zamknęli prowadzony przez uczniów barek w podziemiach Ratusza. Nie pasował jadłospis i… zapachy.
Barek w podziemiach Ratusza przez kilka lat prowadzili uczniowie szkoły gastronomicznej w ramach warsztatów Zespołu Szkół nr 5. Młodzież mogła się nauczyć m.in. podawania posiłków i pracy przy kasie. Dość niskie ceny i tradycyjne dania cenili sobie zwłaszcza klienci niezatrudnieni w urzędzie. Za to urzędnicy kręcili nosem.
- Skargi dotyczą dwóch spraw: jadłospisu i zapachów - informował w czerwcu Krzysztof Łątka, sekretarz miasta. Włodarze Lublina tłumaczyli, że ważni goście odwiedzający Ratusz nie powinni być witani wonią mielonego. A sam prezydent miał narzekać na jadłospis. Zresztą nie tylko on.
- Barek powinien być lepiej zaopatrzony. Rozumiem, że to szkolne warsztaty, ale Ratusz powinien być reprezentacyjnym miejscem - mówił nam przed wakacjami Leszek Daniewski, radny PO.
Urzędnicy byli nieubłagani. W czerwcu zapadła decyzja, że po wakacyjnej przerwie barek nie będzie już działał. - Tu są kulturalni klienci, a w szkolnym barku bywa różnie - skarżyła się Monika Piętka, jedna z uczennic.
Kulturalni klienci głodni nie będą, bo za nieco ponad tydzień barek znów wypełnią zapachy. Ale nie dzięki uczniom. - Sala używana do przygotowywania posiłków będzie wykorzystywana przez firmę cateringową, która ma podawać posiłki w czasie sesji Rady Miasta - wyjaśnia Dariusz Koproń, zastępca dyrektora Wydziału Organizacji Urzędu. W dni bez obrad kuchnia będzie zamknięta.
W dużej sali dawnego barku ma stanąć stół konferencyjny, który raz w miesiącu będzie składany, by radni mieli gdzie zjeść. Do małej sali przeniesiona zostanie szatnia z parteru, a w pomieszczeniach po szatni zasiądą pracownicy Biura Obsługi Mieszkańców.
Nie wiadomo jeszcze, która restauracja będzie karmić włodarzy miasta. I nie wiadomo jeszcze, czy Kowalskiemu z ulicy ktokolwiek sprzeda tam posiłek. - Kowalski już się dowiedział, że barek jest nieczynny, więc raczej nie przyjdzie - mówi Koproń.
Urzędnicy zapowiadają, że tym razem zapachy nie będą uciążliwe. Nie tylko dlatego, że kotlety zagoszczą tam raz w miesiącu, bo mniej więcej z taką częstotliwością obradują miejscy radni. Wczesnym latem w barku udrożniano wentylację.
Ratusz zapewniał, że znajdzie szkole inny lokal na barek. - Ale nie było takiej potrzeby - mówi Andrzej Wojewódzki, dyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta. - Szkoła stwierdziła jednoznacznie, że ta baza, którą posiada, w zupełności wystarczy do kształcenia młodzieży.