
Czy ul. Józefa Mackiewicza zniknie z planu miasta? Tego obawiają się jej mieszkańcy. Okazało się, że miejską drogę wybudowano na prywatnej posesji. Właściciel działki uspokaja: nie zamierzam zamykać ulicy.

Niepokój mieszkańców rośnie od piątku, kiedy przed ich blokiem pojawili się geodeci. Wytyczali granice sąsiedniej działki, na której firma TBV buduje nowe mieszkania. Ustalili, że prywatny grunt obejmuje miejską drogę i niemal styka się z blokiem nr 21.
– Granica biegnie tuż przed wjazdem do naszych garaży – dodaje Szacoń. – Dla nas to może być katastrofa. Nie wiem, kto do tego dopuścił. Jak można było wydać zgodę na postawienie sąsiedniego bloku?
W ostatnich tygodniach mieszkańcy domagali się poprawy bezpieczeństwa na swojej ulicy. Chcieli, by miasto ułożyło progi zwalniające i postawiło znaki ograniczenia prędkości.
– Teraz problem piratów drogowych może rozwiązać się sam, po prostu zamkną nam ulice – ironizuje Szacoń.
Developer studzi nastroje mieszkańców i zapewnia, że o tego typu rozwiązaniach nie ma mowy. Grunty firmy TBV zostały podzielone na kilka części, z czego dwie zajmie pas jezdni.
– Nie jestem samobójcą – zapewnia Wojciech Dzioba, prezes TBV. – Pomiary nie oznaczają, że zagrodzimy teren. Przekazaliśmy już miastu odpowiednie działki. Będzie na nich ulica, która ma służyć także przyszłym mieszkańcom naszych bloków. Poza tym, miasto zawsze mogłoby nas wywłaszczyć i samo zdecydować o przeznaczeniu terenu pod inwestycję publiczną. Nie chcemy więc doprowadzać do konfliktu.