Maciej Zięba, wykładowca KUL i od wczoraj były już dyrektor gabinetu wojewody lubelskiego.
Wczoraj prezydent Lech Kaczyński ogłosił raport Antoniego Macierewicza z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Są w nim nazwiska znanych osób z Lubelszczyzny. Jedną z nich jest Maciej Ziebą, jeszcze do wczoraj dyrektor gabinetu wojewody. Został zarejestrowany w 1995 r. Był wtedy pracownikiem Konsulatu RP w Montrealu. W raporcie figuruje wśród "zidentyfikowanych osób współpracujących niejawnie z żołnierzami WSI w zakresie działań wykraczających poza sprawy obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP”. Zięba twierdzi, że jego kontakty miały służyć dobru Polski.
To nie przekonało wojewody, który wczoraj Ziębę zdymisjonował. - Taka osoba nie może zajmować wysokiego stanowiska w administracji rządowej - wyjaśnia Wojciech Żukowski. Zięba pracuje w urzędzie od 1998 r. Decyzja, czy w nim pozostanie, jeszcze nie zapadła. W tej chwili urzędnik jest na zwolnieniu.
Nie wiadomo, jak zareagują władze KUL, z którym Zięba jest związany od 1984 r. Jest m.in. wykładowcą. - Ksiądz rektor musi się zapoznać z raportem i całą procedurą z nim związaną - mówi Beata Górka, rzecznik KUL. - Czy dr Zięba będzie zwolniony? Jeśli tak nakazuje prawo, to tak.
WSI zwerbowało trzy osoby na UMCS, m.in. płk Jerzego Gryza. Kiedyś rzeczoznawca attachatu w Norwegii i szef Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Lublinie. Teraz wykładowca dyplomacji wojskowej na UMCS.
Agenci WSI byli też w lubelskich mediach. W 1993 roku współpracę rozpoczął Krzysztof Marcin Krzyszycha z dziennika "Ekspress Fakty”. Oficer wywiadu napisał o nim "może stanowić (…) źródło, naprowadzeń na interesujące osoby”. W maju 1997 r. podjął pracę w Kancelarii Senatu RP. Współpracę z nim zakończono w styczniu 2003 r.
W raporcie pojawia się też nazwisko Grzegorza Kurczuka, byłego ministra sprawiedliwości, obecnie lubelskiego posła. Mówi o nim obywatel RFN o inicjałach A.B. To były współpracownik STASI i KGB. "Mówił, iż utrzymuje kontakty z ministrem sprawiedliwości Grzegorzem Kurczukiem” - czytamy w raporcie Macierewicza. Kurczuk nie ma pojęcia, o kogo chodzi. - Jeśli ktoś z obcokrajowców odwiedzał mnie w ministerstwie, musiał spełnić wymogi protokołu dyplomatycznego. Nie prowadziliśmy rozmów w cztery oczy. Zawsze ktoś był obecny.