Warszawska prokuratura wojskowa uznała, że nie powinna zajmować się zarzutami wobec marszałka województwa Krzysztofa Grabczuka. Wędrówka akt pomiędzy sądem a różnego rodzaju prokuraturami trwa już prawie rok, a w sprawie niewiele się dzieje.
Zaczęło się w maju ub. roku. Wtedy Prokuratura Rejonowa we Włodawie uznała, że zebrała wszystkie dowody i skierowała do Sądu Rejonowego w Lublinie akt oskarżenia przeciw Grabczukowi. Zarzuciła Grabczukowi, że w 2003 roku, gdy był jeszcze prezydentem Chełma, poświadczył nieprawdę w dokumencie. Miał w ten sposób pomóc duchownemu Grzegorzowi K. bezprawnie uzyskać 137 tys. zł na rozbudowę ośrodka Caritas.
Jednak prokuratorzy z Włodawy przeoczyli, że ksiądz jest podpułkownikiem, więc podlega wojskowemu wymiarowi sprawiedliwości. Ponadto, sąd uznał, że w sprawie należy uzupełnić materiał dowodowy i w czerwcu odesłał sprawę do prokuratury.
Pod koniec października włodawscy prokuratorzy przekazali ją wojskowym śledczym. Akta najpierw trafiły do Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Lublinie. Stąd powędrowały dalej - do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. W międzyczasie zmieniły się przepisy. Akta wróciły do Włodawy, ale tamtejsi śledczy nie zdążyli jeszcze się nimi zająć.