Nie ma pieniędzy. - Tak lubelskie uczelnie tłumaczą, dlaczego nie remontują swoich ruder. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku niewiele się zmieni.
Wydział Pedagogii i Psychologii UMCS przy ul. Narutowicza. Od kilku dni nad korytarzem na I piętrze straszy ogromna dziura w suficie. Spod oberwanego tynku wystaje trzcina podczepiona do stropowych desek. A dookoła ławki, które mają zabezpieczać niebezpieczne miejsce.
Bo na kompleksowy remont całego budynku na razie nie ma szans. I tak od lat. - W zeszłym roku mieliśmy do wydania na prace remontowe ok. 2,5 miliona zł - mówi dyrektor Ginalski. - Większość pieniędzy poszła na instalację zabezpieczeń przeciwpożarowych w akademikach. W obiektach dydaktycznych mogliśmy zrobić tylko najpilniejsze drobne remonty. Takie jak w budynku Instytutu Psychologii przy pl. Litewskim, gdzie właśnie pracują robotnicy.
W tym roku uniwersytet przeznaczy na prace remontowe podobną sumę. - To kropla w morzu naszych potrzeb - podkreśla Ginalski. - Znaczna część znowu pójdzie na zabezpieczenia wymagane przez strażaków i sanepid w budynkach, w których odbywają się zajęcia - dodaje. - Ale zamierzamy też wydać milion zł na remont starej humanistyki. Prace ruszą, jak tylko oddamy do użytku ostatnią część nowego budynku Wydziału Humanistycznego. I to tyle, jeśli chodzi o tegoroczne remonty.
Jeszcze dłużej na przebudowę poczeka budynek KUL przy ul. Staszica, gdzie odbywają się warsztaty z języków obcych. - To jest już męczące - żalą się studenci. - Musimy siedzieć na zajęciach w obskurnych i zimnych salach. A uczelnia od lat nie może się zebrać do remontu.
- Na razie musimy się zapoznać ze stanem technicznym budynku - mówi Beata Górka, rzecznik KUL. - Właśnie kończymy badania architektoniczne i sprawdzamy, czy w pomieszczeniach nie ma gdzieś ukrytych malowideł. Po zakończeniu tych prac zostanie ogłoszony przetarg na wykonanie projektu technicznego przebudowy - dodaje. - Ale sama przebudowa budynku to na razie pieśń odległej przyszłości. •