Weronika Samolińska, 24-letnia mieszkanka Lublina uwięziona od piątku w białoruskim areszcie, została wczoraj skazana na 10 dni więzienia. Sąd w Mińsku uznał wczoraj, że dziewczyna jest winna udziału w nielegalnej demonstracji.
Samolińska czekała na proces od czterech dni.
Rozprawy odbyły się jedna po drugiej. Polacy mieli zapewnionego adwokata z urzędu, tłumacza i opiekę konsularną. Przeciwko nim zeznawali milicjanci. Funkcjonariusz świadczący przeciwko Weronice plątał się w zeznaniach. Jej adwokat wyłapał, że milicjant cytował inne hasła niż zapisane w protokole. – Twierdził, że stał o metr ode mnie, a ja go w ogóle nie widziałam. Mówił, że krzyczeliśmy rzeczy, których nikt nigdy nie krzyczał przez cały czas funkcjonowania miasteczka namiotowego – komentowała Samolińska pod wyjściu z sali rozpraw.
Lublinianka zadeklarowała, że niczego nie żałuje. – To był po prostu nieprawdziwy proces – podsumowała. Mimo że podczas zatrzymania była bita. Według jej relacji funkcjonariusz Specnazu uderzył ją mocno w głowę, ponieważ jej na czas nie opuściła.
Sąd nie wziął tego jednak pod uwagę. Skazał ją na 10 dni aresztu za udział w nielegalnym zgromadzeniu. Maszkiewicz dostał 15 dni. Wyroków nie można zaskarżyć, a na poczet kary zostanie zaliczony dotychczasowy pobyt w areszcie. To oznacza, że Weronika posiedzi w więzieniu do niedzieli.
Jej ojciec powiedział, że córka jest w dobrym stanie psychicznym. Przyznał, że obawiał się gorszych konsekwencji jej udziału w manifestacji na placu Październikowym
w Mińsku.
Premier Kazimierz Marcinkiewicz zapowiedział wczoraj, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych przygotowuje sankcje wobec Białorusi. Decyzję o skazaniu Polaków przez białoruskie sądy nazwał „skandaliczną”.