W województwie lubelskim jest kilkakrotnie mniej pobrań narządów w porównaniu z regionami zachodnimi – wynika ze statystyk przedstawionych podczas wtorkowego spotkania z pacjentami po przeszczepach nerek i specjalistami od transplantologii.
Agata Wnuczek z Lublina przeszła dwa przeszczepy nerek. – Na pierwszy czekałam 5 miesięcy, na drugi ponad rok. Oba były wykonane po pobraniu od zmarłego dawcy. Na początku był pomysł przeszczepu rodzinnego, ale po badaniach rodzice nie zostali do niego zakwalifikowani – mówi pani Agata, która wzięła udział w spotkaniu. – Od drugiego przeszczepu minęły dwa lata. Czuję się dobrze.
Przed pierwszym przeszczepem pani Agata trzy razy w tygodniu chodziła na hemodializy. – Jednorazowo spędzałam w szpitalu pięć godzin. Przed drugim przeszczepem byłam dializowana w systemie otrzewnowym, co jest już trochę wygodniejsze – opowiada kobieta. – Można to wykonywać w warunkach domowych. Ale dopiero teraz, po przeszczepie, nareszcie czuję się swobodnie.
Przeszczepy po pobraniu narządu od zmarłych dawców zdarzają się najczęściej. Te od żywych dawców cały czas są rzadkością. – Świadomość społeczna w tym zakresie jest mizerna – zaznacza prof. dr hab. n med. Sławomir Rudzki, kierownik I Kliniki Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Leczenia Żywieniowego UM w Lublinie. – Dlatego prowadzimy szereg akcji edukacyjnych, organizujemy też szkolenia dla księży, z którymi rodzina chce porozmawiać,zanim zgodzi się na pobranie narządu od bliskiej osoby.
Mimo to w Lubelskiem wskaźnik ilości pobrań narządów na milion mieszkańców jest niski. – W 2009 roku wynosił 5,5, podczas gdy np. w woj. zachodniopomorskim było to 34,7 – informuje prof. Rudzki. W 2011 roku było już u nas lepiej – wskaźnik wynosił 9,5, a w 2012 – 8,2.
W 2014 roku w lubelskim ośrodku zostało wykonanych 29 przeszczepów nerek, w ubiegłym roku – 23, a od początku tego roku – 7.