Jeszcze w tym miesiącu w Lublinie przeprowadzone mają być opryski przeciw komarom. Będą prowadzone na zlecenie władz miasta na publicznych terenach zielonych. Preparat ma zadziałać nie tylko na komary, ale też na meszki i kleszcze.
Przy dobrej pogodzie przeprowadzenie oprysków ma potrwać trzy noce.
– Odkomarzanie prowadzone będzie w późnych godzinach wieczornych i w nocy, kiedy pszczoły już nie latają – zapowiada Monika Głazik z biura prasowego Ratusza. Dodaje, że konieczna jest też bezwietrzna pogoda, by środek przeciw komarom nie był zwiewany na sąsiednie tereny. – Zastosowany zostanie popularny preparat zawierający permetrynę.
Tym razem opryskami objęty ma być znacznie większy obszar niż w ostatnich latach. W roku 2018 akcję prowadzono na 230 ha, rok później na 200 ha, a w zeszłym roku odkomarzanie prowadzono tylko na 175 ha miejskich terenów zielonych.
W tym roku preparat przeciw krwiopijcom ma być rozpylony na powierzchni 280 ha, bo o takie zabiegi upomnieli się sami mieszkańcy, zgłaszając taką akcję do budżetu obywatelskiego. Pomysł poparło w głosowaniu niemal tysiąc osób.
– Zgodnie z decyzją mieszkańców na odkomarzanie w tym roku przeznaczymy więcej środków i tym samym obejmiemy nim więcej terenów zielonych – informuje Hanna Pawlikowska, miejski architekt zieleni, której biuro zleca opryski.
Akcja ma być prowadzona m.in. nad Zalewem Zemborzyckim na ośrodkach Marina, Słoneczny Wrotków i Dąbrowa. Odkomarzaniem objęty ma być pl. Litewski, park Ludowy, Ogród Saski, park Jana Pawła II, park Rury, park przy Zawilcowej, a także Błonia obok Zamku.
Ekipa z rozpylaczami ma też opryskać zarośla w pobliżu ścieżki rowerowej ciągnącej się wzdłuż Bystrzycy między Dworkiem Grafa a ul. Żeglarską. A także okolice trasy rowerowej okrążającej zalew.
To tylko część miejsc, w których można się spodziewać oprysków przeciw komarom. Dokładna lista miejsc ma być dopiero ogłoszona. Zabieg zostanie powtórzony w sierpniu. Za obie tury oprysków miasto ma zapłacić 130 tys. zł.
Preparat ma być rozpylany wyłącznie na terenach należących do miasta. Spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe muszą same finansować zabiegi na swoim terenie. – By poprawić komfort życia mieszkańców, zarządcy nieruchomości i właściciele prywatnych działek mogą to zrobić we własnym zakresie – radzi Głazik.