Nasza sytuacja wciąż nie uległa poprawie – mówią pracownicy domów pomocy społecznej z naszego regionu. Związkowcy podsumowują trwającą od miesiąca akcję protestacyjną i zapowiadają, że wciąż będą walczyć o realizację swoich postulatów.
Pod koniec czerwca zrzeszeni w organizacjach związkowych pracownicy DPS-ów zapowiedzieli protesty w całym województwie. Domagali się podwyżek w wysokości 1 tys. zł. Pikiety odbyły się przed lubelskim Urzędem Miasta oraz przed siedzibami starostw powiatowych w Lublinie, Kraśniku, Świdniku, Lubartowie, Chełmie, Krasnymstawie, Zamościu i Biłgoraju.
– Jedynie w Chełmie starosta nie wyszedł do nas, mimo że byliśmy tam przez 45 minut. Co więcej, rozpoczął bardzo trudny proces wygaszania części domów pomocy, destabilizując w ten sposób poczucie bezpieczeństwa pracowników. Złożyliśmy w tej sprawie doniesienie do Państwowej Inspekcji Pracy – mówi Małgorzata Guz, koordynatorka regionalnego zespołu NSZZ „Solidarność” domów pomocy społecznej.
Jak dodaje, w powiecie chełmskim w jako jedynym nie padły żadne deklaracje dotyczące podwyżek. – Starosta chełmski gra chyba w innej lidze, niż liga województwa lubelskiego – stwierdza Guz.
– Nic podobnego. Ze związkowcami z podległego nam DPS w Nowinach spotkałem się już wiele miesięcy wcześniej i uzgodniliśmy podwyżki średnio po 200 zł. Spotkało się to z akceptacją i umówiliśmy się na kolejną rozmowę w późniejszym terminie w celu regulacji tej kwoty. Podobne zapowiedzi padły w kontekście pracowników placówek w Chojnie Nowym i Kaniem – odpowiada starosta chełmski Piotr Deniszczuk.
I wyjaśnia, że rzeczywiście pensjonariusze dwóch ostatnich DPS-ów zostali ostatnio przeniesieni do nowego obiektu w Rejowcu, ale zaznacza, że nie ma to nic wspólnego z wygaszaniem. – W wyniku postępowań sądowych musieliśmy oddać obiekty w Chojnie Nowym i Kaniem spadkobiercom. Dlatego przebudowaliśmy budynek dawnego liceum w Rejowcu i utworzyliśmy tam nową placówkę. Podkreślam, ze wszyscy pracownicy zachowali pracę – mówi Deniszczuk.
Wracając do ostatnich protestów, związkowcy widzą szanse na – przynajmniej częściowe – spełnienie swoich żądań. Od pozostałych starostów i prezydenta Lublina usłyszeli obietnice wzrostu wynagrodzeń, choć nie w takiej kwocie, o jaką walczą.
– To są jeszcze niepotwierdzone informacje, tylko deklaracje ustnie. Jedynie w Lubartowie dostaliśmy informację na piśmie o planowanych podwyżkach. Dla nas to tylko częściowe załatwienie naszych problemów. 200 czy 300 złotych nie naprawi 18 lat zapóźnień w systemie opieki długoterminowej. Minimalny, aczkolwiek ważny ruch płacowy nie zasypie przepaści, jaka dzieli nas od innych branż – mówi Małgorzata Guz.