Pani Gontarzowa siedziała w swoim domu. Robiła pranie. W tym samym czasie jej sąsiadka obierała buraki na podwórku. Był środek słonecznego dnia. Aż tu nagle potworny huk. Aż się ziemia zatrzęsła. Obie kobiety zamarły w bezruchu
- Huknęło tak, że kot na wersalce aż podskoczył i zaraz uciekł - opowiada Krystyna Gontarz. - Nie wiem, która była godzina. I nic nie widziałam, bo to gospodarstwo drzewa mi zasłaniają.
Tymczasem jej sąsiadka, pani Krystyna, ma dobry widok. - Wróciłam z ogródka i spokojnie sobie buraki obierałam. Trzasło tak strasznie, że aż zamarłam. Nie wiedziałam, co się dzieje. Ale też nic nie widziałam.
Policja bada ruiny
- Wcześniej nikt nie wiedział, że taka wieś w ogóle jest, a teraz cała Polska o nas mówi - dodaje Krystyna Gontarz.
To zupełne odludzie. Trzeba minąć Kijany i Januszówkę. Potem kilkaset metrów przez piękny, już jesienny, dębowy las. Znad choinkowego zagajnika widać tylko dach domu.
Podjeżdżamy bliżej. Wokół ruin altanki krąży kilku policjantów. Zabezpieczają ślady. Szukają tropów.
Z jednej strony budynek jest całkowicie zniszczony. Pod zawalonym, dachem tylko duża dziura w ziemi. Plastikowe elementy leżą kilkanaście metrów za drucianą siatką.
W jednym miejscu siatka jest przecięta. Obok leży paczka po drogich, ukraińskich papierosach.
- Tędy weszli? - pytamy policjantów.
Nie chcą i nie mogą nic mówić. Sprawdzają teren wykrywaczem metalu.