Sejm o pół roku przedłużył żywot papierowych zwolnień lekarskich. E-zwolenienia definitywnie zastąpią papierowe druki L4 dopiero w połowie 2018 roku. Dzięki nim łatwiej będzie wychwycić przypadki lewych zwolnień
W zeszłym roku lekarze wystawili 525 tys. zwolnień w oddziale ZUS Lublin. Ten rok miał być ostatnim równoległego funkcjonowania dwóch systemów wydawania zwolnień lekarskich – elektronicznych (e-ZLA) i papierowych (ZLA).
Sejm zdecydował jednak, że okres przejściowy zostanie wydłużony do połowy 2018 roku. Po tym terminie jedyną obowiązującą formą zaświadczenia lekarskiego, dokumentującego czasową niezdolność do pracy z powodu choroby, pobytu w szpitalu albo konieczności osobistego sprawowania opieki nad chorym członkiem rodziny, będzie zaświadczenie lekarskie wystawione w formie dokumentu elektronicznego e-ZLA.
Jak działa e-system? – Lekarz wystawia zwolnienie na Platformie Usług Elektronicznych ZUS (PUE) lub w zintegrowanej z tym portalem aplikacji gabinetowej. Wystarczy, że wpisze do elektronicznego formularza PESEL pacjenta, a część niezbędnych danych pojawi się w zwolnieniu automatycznie. Lekarz uzupełni formularz o informacje na temat okresu zwolnienia czy kodu choroby – wyjaśnia Małgorzata Korba, rzecznik lubelskiego ZUS. Po zapisaniu zwolnienia system przekazuje je od razu do ZUS i do pracodawcy chorego. Pracodawca odbierze zaświadczenie na swoim profilu w PUE.
Od początku 2016 roku, czyli od momentu wprowadzenia e-zwolnień, do ZUS w województwie lubelskim wpłynęło ok. 31,6 tys. elektronicznych zaświadczeń. – To 3 procent wszystkich zwolnień wystawianych przez lekarzy w naszym regionie – dodaje M. Korba. – Elektroniczne zwolnienie zapobiega wielu pomyłkom, jakie zdarzają się w drukach. Wiele danych wczytuje do formularza automatycznie. Poza tym wystawione przez internet zwolnienie błyskawicznie dociera do pracodawcy pacjenta, co ułatwia ewentualną kontrolę – dodaje M. Korba.
Co na to lekarze? – Dobrze, że termin wprowadzenia zwolnień elektronicznych będzie dłuższy, tylko dlaczego jedynie o pół roku? To zdecydowanie za krótko – uważa Tomasz Zieliński z Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców. – Jest wiele zastrzeżeń do funkcjonowania systemu. Brakuje przede wszystkim karty specjalisty medycznego z kwalifikowanym podpisem, który ma być bezpłatny. Teraz lekarz musi go kupić za 200 zł. Jeśli natomiast pracuje w kilku miejscach, to pytanie: która z placówek ma go kupić?
Problem jest też z internetem. – Od jakiegoś czasu powtarzamy, że wszystkie placówki medyczne powinny mieć zagwarantowany dostęp do internetu, jak np. szkoły. Tymczasem cały czas są miejsca, gdzie tego dostępu nie ma. Jak w takich sytuacjach mają pracować lekarze? – pyta Zieliński. – Trzeba też pamiętać, że lekarze starszej daty mają opory przed taką formą. Jeśli nawet zostaliby do tego zmuszeni, to mogą mieć problemy z obsługą systemu, co się przełoży na mniejszą liczbę przyjętych pacjentów.