Historia tej inwestycji to długie pasmo porażek. Wiadukt nad ul. Kunickiego miał być przebudowany do końca 2012 r. Ale do dziś stoi rozgrzebany. Kolej najpierw nie zatroszczyła się o wszystkie niezbędne grunty, prawdopodobnie źle oszacowała też koszty prac
W połowie maja 2013 r. spółka Expol zawiadomiła kolej o odstąpieniu od umowy. Jako powód podała to, że Polskie Linie Kolejowe nie udostępniły mu wszystkich niezbędnych do budowy gruntów. Brakowało działki, na której miały powstać wyjścia z przejścia podziemnego. I gdyby budowniczowie chcieli cokolwiek na tej działce zbudować, musieliby to robić… nielegalnie.
Przepisy mówią wyraźnie, że to ten, kto zamawia budowę (a nie jej wykonawca) ma obowiązek zapewnić teren pod inwestycję. Ale brakująca działka nie była własnością kolei, tylko Poczty Polskiej. Co więcej, Polskie Linie Kolejowe w dokumentach zawarły nieprawdziwe oświadczenie, że dysponują całym placem budowy, choć nie miały prawa do pocztowej działki.
Kolejarze nie zaakceptowali decyzji Expolu o opuszczeniu placu budowy. Wezwali firmę, żeby wróciła. Gdy to nie poskutkowało sami zerwali umowę na początku czerwca 2013 r. Dopiero później przejęli od Poczty Polskiej działkę potrzebną pod wyjście z przejścia podziemnego.
Choć Expol opuścił plac budowy, nie zakończyło to jednak problemów tej firmy z inwestycją przy Kunickiego. Firma została wykluczona przez Polskie Linie Kolejowe z przetargu na prace przy modernizacji Centralnej Magistrali Kolejowej (CMK). Jako powód tej decyzji kolejarze podali nienależyte wykonanie umowy na przebudowę wiaduktu w Lublinie, twierdząc że zostali zmuszeni do zerwania tej umowy.
Expol, którego oferta w przetargu na modernizację CMK była najtańsza nie dał za wygraną i poszedł do Krajowej Izby Odwoławczej. A ta uznała, że umowa została zerwana z winy kolei i że odstępując od niej Expol miał rację, a późniejsze "zerwanie” umowy przez kolej to już przysłowiowa musztarda po obiedzie.
Po odejściu wykonawcy kolejarze postanowili rozpisać nowy przetarg na dokończenie robót. Ogłosili go w zeszłe wakacje, a termin zakończenia robót wyznaczyli na połowę grudnia 2013 r. Zainteresowane zleceniem firmy mówiły, że nie da się zakończyć prac w tak krótkim czasie. Kolej była nieugięta. Ostatecznie nikt do przetargu nie stanął.
W marcu b.r. kolej ogłosiła nowy przetarg, do którego przystąpiły dwie firmy. Droższa chciała 29 milionów, tańsza prawie 16, a kolej miała niecałe 11 milionów. Z braku funduszy przetarg unieważniono. Polskie Linie Kolejowe wystąpiły o dodatkowe pieniądze do marszałka województwa, który dzieli unijną kasę. - Kolejarze już raz prosili o dodatkowe pieniądze, prawie 5 milionów złotych i dostali tyle, ile chcieli - mówi Beata Górka, rzecznik marszałka. Kolej szykuje nowy przetarg. Nie wiadomo, czy wiadukt uda się dokończyć jeszcze w tym roku.