Zaczęło się od wibratora, którym bawiły się matka z córką. Skończyło na protezie członka w odjechanym spektaklu Grzegorza Jarzyny na Dworcu Północnym.
To jedna z najbardziej udanych edycji festiwalu, który powoli zamienia Lublin w teatralny Edynburg. Janusz Opryński, szef konfrontacji wreszcie zrezygnował z idei zapraszania teatrów, które podobają się kolejnym (różnym ) komisarzom. Efekt? Zamiast worka nie zawsze udanych różności widzowie mogli zobaczyć autonomiczne republiki w polskim teatrze. Czyli teatry działające poza systemem państwowych dotacji. I żarty się skończyły. Widzowie dostali bezbłędną diagnozę tego, co dzieje się z Polakami dziś. Od młodych po zgredów.
W rewelacyjnym spektaklu "Zaryzykuj wszystko” - Grzegorz Jarzyna udowadnia, że teatr można robić wszędzie. Nawet na dworcu. Wrzuca do spektaklu thriller, kino drogi, a nawet operę mydlaną. Robi sobie jaja z teatru na państwowym garnuszku i dostaje od lubelskiej publiczności największe brawa. Za co?
Za to, że bezbłędnie trafia do serc publiczności. I na finał - po słowach Niemena "Dziwny jest ten świat” - pokazuje, że tak naprawdę w tym zapędzonym świecie liczy się miłość. Gdy jej zabraknie - zostaje wibrator. Albo powabna proteza członka.