Wszystkie kawiarniane ogródki na Starym Mieście mają być do siebie podobne. I wyglądem, i wielkością.
- Po zamknięciu tego sezonu będziemy chcieli wynegocjować warunki otwierania ogródków piwnych na Starym Mieście w przyszłym roku - poinformował wczoraj Krzysztof Żuk, zastępca prezydenta Lublina. Chce, żeby wszystkie były do siebie podobne. - W sensie kolorów, wielkości i wyposażenia - precyzuje Żuk i przyznaje, że za wzór miałby nam służyć Poznań. Tam, na Starym Rynku, płotki wszystkich ogródków stoją w jednej linii, a parasole mają taki sam kształt.
Ale restauratorzy ze Starego Miasta wcale nie są tym zachwyceni. - Przecież każdy ogródek ma swojego sponsora, który dostarcza wyposażenie. Nie da się ujednolicić ogródków bez dodatkowych kosztów ze strony właścicieli lokalu - mówi Sławomir Duda, właściciel pizzerii Acerna.
- Być może będziemy mogli uczestniczyć w tym finansowo - mówi Żuk, ale zastrzega, że nie jest to przesądzone.
- Jeśli miasto nam kupi wyposażenie i będzie to ładne, to proszę bardzo - odpowiada Duda.
- Poroniony pomysł - obrusza się Arkadiusz Tyburek, współwłaściciel restauracji Sielsko Anielsko. - To się nie uda z kilku powodów. Po pierwsze: marki piwne mają różne ogródki. Po drugie: jedni stosują podesty, inni nie. Po trzecie: jedni mają tradycyjne parasole, inni rozsuwane markizy. A po czwarte: my będziemy mieć ogródek taki, jaki mamy, bo to nasz oryginalny pomysł, pasuje nam do wystroju i przyciąga klientów - wylicza przedsiębiorca. - Każdy lokal może mieć swój styl. Niech pan spojrzy na ogródek naprzeciw nas. To przecież dwa różne światy.
Ale w Ratuszu twierdzą, że na Starym Mieście jest zbyt wiele pstrokacizny. - Z punktu widzenia przyciągania klienta estetyka ogródków też jest ważna - mówi Żuk. - Restauratorzy nie mają powodów do narzekania na nas. Zrobiliśmy wiele, żeby ułatwić im działalność i nadszedł czas, żeby zacząć od nich wymagać.