Wiatrak wyższy od wieżowca może wkrótce stanąć w pobliżu os. Nałkowskich w Lublinie.
Sama wieża, na której osadzone jest śmigło miałaby 85 metrów wysokości. Czyli prawie tyle, co trzy dziesięciopiętrowe wieżowce. A śmigło miałoby średnicę 64 m, jego łopaty kręciłyby się z prędkością 11 do 20 obrotów na minutę. Całość ma kosztować około 6 milionów złotych.
Taką elektrownię przy ul. Energetyków 10 chce postawić firma Optronik. - To bardzo dobre miejsce, jedna z najwyżej położonych części Lublina - mówi Jan Łukasik z Optronika. Swój prąd spółka chce sprzedawać do sieci Lubzelu. - Przy obecnych cenach energii, która jeszcze będzie drożeć, niewielki zysk pojawia się już w drugim roku po budowie - dodaje. Firma przewiduje, że elektrownia będzie działać przez 30 lat, po czym zostanie zastąpiona nowszą.
Autor raportu o wpływie takiego wiatraka na środowisko przyznaje, że wywołuje on oddziałujący bezpośrednio na ludzki mózg tzw. efekt stroboskopowy, czyli migający z dużą częstotliwością cień. Ale będzie on padać w promieniu 500 metrów od wiatraka, gdzie nie ma żadnych domów mieszkalnych.
Mimo to inwestor zlecił badanie opinii 100 przypadkowo spotkanych mieszkańców os. Nałkowskich. Badanie odbyło się w pierwszej połowie czerwca. Blisko 38 proc. badanych zgadza się na budowę elektrowni, a prawie 53 proc. zgodzi się, jeśli inwestor udowodni, że wiatrak nie będzie szkodził zdrowiu sąsiadów. Ankietowani pytani o swe obawy najczęściej wymieniali, że spodziewają się hałasu, że śmigło oszpeci krajobraz, że będzie ściągać pioruny, zawali się lub zaszkodzi przelatującym obok ptakom.
Urządzenie będzie zabezpieczone przed huraganami: gondola ze śmigłem ma sama ustawiać się pod odpowiednim kątem do wiatru tak, by konstrukcja nie runęła. Producent urządzenia deklaruje, że minimalna prędkość wiatru niezbędna do rozruchu to 3 m/s, turbina wyłączy się sama przy 25 m/s, a zawaleniem mógłby jej zagrozić dopiero wiatr przekraczający prędkość 60 m/s.
Sama budowa wiatraka nie jest skomplikowana. Po wylaniu fundamentów ustawienie konstrukcji zajmuje zaledwie kilka dni. Trzeba tylko ściągać jedyny w Polsce dźwig z tak dużym wysięgiem.
Kiedy wielkie śmigło nieprędko pojawi się nad miastem? Nie tak szybko - Żaden bank nie da nam pieniędzy, póki nie będziemy mieli tzw. audytu wietrzności. Taki dokument pozwala stwierdzić, czy w danym miejscu wiatr wieje wystarczająco mocno, by elektrownia się opłaciła - mówi Łukasik. - Badanie polega na tym, że stawia się 50-metrową wieżę z czujnikami i przez rok mierzy siłę wiatru - dodaje.