Bez szwanku wyszedł z wypadku pilot samolotu, który w piątek wbił się w podwórko domu przy ul. 1 Maja w Dęblinie.
Do wypadku doszło kilka minut przed godziną 15. Chwilę wcześniej wilga należąca do Aeroklubu Orląt w Dęblinie poderwała się z lotniska. Samolot leciał nad centrum miasta. Wtedy silnik maszyny odmówił posłuszeństwa.
.
Jak relacjonują świadkowie, nie zdążył jednak zwinąć liny holowniczej. A ta zaplątała się w linię elektryczną, kiedy samolot tracił wysokość. Maszyna z impetem wbiła się dziobem w ziemię w prywatnym ogródku
Pieńkoszowie ruszyli pilotowi na ratunek. - Ale lotnik sam wydostał się z kabiny i uciekał od wraku. Ostrzegł, żeby się nie zbliżać do maszyny, bo może wybuchnąć. Na szczęście nic takiego się nie stało.
Na razie nie wiadomo, dlaczego silnik wilgi przestał działać. Teren zabezpieczyło wojsko, straż pożarna i policja. Wszyscy czekali na przyjazd z Warszawy komisji badającej wypadki lotnicze.