Najważniejsze, że nie idziesz za kratki – poklepywali Mirosława G. koledzy z komendy. Wczoraj Sąd Okręgowy w Lublinie uznał go
za winnego zastrzelenia ukraińskiego kierowcy, którego zatrzymał do kontroli drogowej. Ale zawiesił mu karę.
W styczniu 2001 roku Mirosław G. i Andrzej B., policjanci z drogówki z komendy w Świdniku, usiłowali zatrzymać do kontroli drogowej skodę. Kierowca zaczął jednak uciekać. Przez
kilkanaście kilometrów pędził jak szalony, nawet 180 km/h. Zatrzymał się w Chojnie Nowym. Mirosław G. wyciągnął pistolet. Prawdopodobnie doszło do szamotaniny z Ukraińcem. Broń policjanta wypaliła. Kierowca zginął.
W zeszłym roku sąd skazał Mirosława G. na dwa lata więzienia. Jego dowódca, Andrzej B., otrzymał karę w zawieszeniu za niewłaściwy nadzór nad podwładnym. Policjanci odwołali się. Domagali się uniewinnienia.
Wczoraj sąd drugiej instancji uznał, że policjanci są winni. Złagodził jednak kary. Najbardziej Mirosławowi G., który nie trafi do więzienia, bo kara została mu zawieszona na dwa lata.
– Od policjantów wymaga się prawidłowego reagowania w sytuacjach ekstremalnych, nie mogą stwarzać zagrożenia dla innych – mówi sędzia Śmiech.
Na ogłoszenie wyroku przyszło kilkunastu policjantów. – To zbyt dotkliwa kara, według naszych ekspertów policjanci interweniowali prawidłowo – uważa Julian Sekuła, przewodniczący lubelskiego Związku Zawodowego Policjantów.