Do sądu trafił już wniosek o ukaranie kierowcy autobusu miejskiego, który wjechał w drzewo. W wypadku ucierpiało troje pasażerów. Śledczy ocenili, że prowadzący autobus Mariusz S. jechał zbyt szybko.
Mężczyzna przyznał się do winy i postanowił dobrowolnie poddać się karze. Uzgodnił z prokuratorem karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów kategorii D (autobusy). To oznacza, że jeśli Mariusz S. zechce wrócić do pracy za kółkiem, będzie musiał ponownie zdobyć stosowne prawo jazdy. Kierowca musi również zapłacić po tysiąc złotych na rzecz każdej z trzech osób poszkodowanych w wypadku. Dwie kobiety i mężczyzna doznali m. in. złamań i urazów kręgosłupa.
Gdyby Mariusz S. nie przyznał się do winy, groziłoby mu do 3 lat pozbawienia wolności. Ostateczne decyzja w sprawie kary dla 46-latka należy do sądu.
Do wypadku autobusu prowadzonego przez Mariusza S. doszło w połowie stycznia przy ul. Kosmowskiej. Mężczyzna jechał pod górę w kierunku ul. Koncertowej. Nie opanował autobusu, wypadł z drogi i prawą stroną uderzył w drzewo. Do wypadku doszło po godzinach porannego szczytu. Autobus nie był zatłoczony, co przełożyło się na stosunkowo niewielką liczbę poszkodowanych. Jak ustalili śledczy, Mariusz S. jechał z dozwoloną prędkością ok. 50 km/h.
Powinien jednak zwolnić z uwagi na trudne warunki na drodze. W dniu wypadku padał śnieg, jezdnia była oblodzona. Pasażerowie autobusu wskazywali później, że kierowca prowadził szybko i gwałtownie hamował.
Mariusz S. nie pracuje już jako kierowca. Po wypadku został przeniesiony na inne stanowisko.