Coraz więcej dziur pojawia się na ulicach Lublina. I coraz więcej kierowców w te dziury wjeżdża. Najpierw klną na czym świat stoi, później zaciskają zęby i jadą do mechanika. Za naprawy płacą z własnej kieszeni. A przecież mogą starać się o odszkodowanie za uszkodzony pojazd.
Najłatwiej wjechać w wyrwę po zmierzchu. Gdy wszystko zlewa się w jedną szarość. Tak było ostatnio na ul. Daszyńskiego. Kierowca audi wjechał w dziurę w jezdni. Była godzina 22. Felga w jednym z kół nadaje się do wymiany.
Pracownicy warsztatów zacierają ręce. Zerwane zawieszenia oglądają niemal codziennie. - Ostatnio był lanos. Z pogiętą felgą i uszkodzonym wahaczem. W tygodniu mamy już kilka takich pojazdów. A przecież w mieście są jeszcze inne warsztaty - mówi Janusz Nowak, właściciel serwisu przy ul. Diamentowej.
Za stan ulic w mieście odpowiadają władze Lublina. Na ich zlecenie bieżącym łataniem nawierzchni zajmuje się pięć firm. To do nich można zwracać się o odszkodowania za uszkodzenie pojazdu. Albo do urzędu. Większość kierowców nie korzysta z takiej możliwości.
- Od początku roku było 29 wniosków. Miasto wypłaciło jedno odszkodowanie, 750 złotych - informuje Eugeniusz Janicki, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Miasta. - W całym ubiegłym roku wpłynęło 60 wniosków. Wypłaciliśmy prawie 19 tys. zł odszkodowań.
Która firma odpowiada za konkretną dziurę? Czy zgłaszać się do niej, czy do urzędu? - Kierowcy nie muszą tego wiedzieć. Wystarczy zadzwonić do nas. Informację o wyrwie i szkodzie przekażemy gdzie trzeba - radzi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej.
Na wypłatę odszkodowania nie trzeba długo czekać. - Jeśli nie ma żadnych wątpliwości co do okoliczności powstania szkody, pieniądze wypłacamy najdalej po dwóch tygodniach - zapewnia Janicki. Gdy urzędnicy nabiorą podejrzeń, że kierowca mógł ominąć wyrwę, ale jechał zbyt szybko, do akcji wkracza rzeczoznawca. A procedura przedłuża się wtedy o tydzień. •
Gdzie zgłaszać szkody?
(całodobowy)
Wydział Gospodarki Komunalnej - tel. 44 35 229