Po dziesięć, po piętnaście złotych. Każdy dał, ile mógł. - Ale nie wiemy, czy to wystarczy - mówią uchodźcy przebywający w lubelskim ośrodku.
- Transport ciał do Czeczenii może dużo kosztować - martwi się Szamil, który w swojej ojczyźnie pracował jako ochroniarz. Wraz z żoną i dziećmi już kilka razy próbował pieszo uciekać z Polski na Zachód. Ostatni raz wiosną tego roku. - Moja żona była wtedy w ósmym miesiącu ciąży. Źle się czuła. Zawróciliśmy.
Kamisie D. zabrakło szczęścia. W drogę do Austrii zabrała czwórkę dzieci. Mąż został. Za przerzut zapłaciła dwa tysiące dolarów. Na granicy ukraińskiej przewodnik pokazał jej, w którą stronę ma iść. Przez dobę błąkała się po Bieszczadach. Było bardzo zimno, a dzieci miały tylko lekkie ubrania. Najpierw skończył się prowiant. Zaraz potem jedna z córek zaczęła tracić przytomność.
Kobieta zostawiła dziewczynki, przykryła je liśćmi paproci i z dwuletnim chłopcem na rękach ruszyła szukać pomocy. Wycieńczoną Kamisę zatrzymali polscy pogranicznicy. Po kilku godzinach przeczesywania gór znaleźli ciała jej trzech córek.
- I właśnie jej dramat trzyma mnie w Polsce - wzdycha Ayub Bataew. - Ja mam dwóch małych synów. Nie odważyłbym się przedzierać przez te lasy i wody nie wiedząc, jaka będzie pogoda - dodaje. O dramacie Kamisy dowiedział się z polskiej telewizji. Bo w rosyjskiej tego nie pokazali.
- Na jej miejscu od razu poszłabym do straży granicznej - mówi Fatima, która z mężem i trójką dzieci mieszka na Wrońskiej od dwóch lat. Aidan ma 4 lata, sześcioletnia Iman idzie dziś pierwszy raz do zerówki, dziesięcioletni Isłan przyniósł wczoraj piątkę z matematyki. Ale wspomnienia z Czeczenii wciąż wyciskają Fatimie łzy.
- Żołnierze w nocy przychodzą do domów. Zabierają ludzi i nie wiadomo nawet, gdzie ich szukać. To nieprawda, że wojna już się skończyła. Ona trwa.
Co będzie dalej z Kamisą? Leży w szpitalu. Wczoraj prokuratur zdecydował, że nie postawi jej zarzutów.
- Będziemy mogli zapewnić jej miejsce w ośrodku, niezbędne świadczenia i opiekę psychologa, jeżeli złoży wniosek o przyznanie statusu uchodźcy - informuje Rafał Rogala, szef Urzędu do spraw Cudzoziemców. - Na razie takiego wniosku nie złożyła.
- Raczej go nie złoży - mówią Czeczeni z Wrońskiej. Bo, choć są Polsce wdzięczni za to, że ich przygarnęła, to żyje im się tu ciężko. - Jak nie dostaniesz statusu uchodźcy, tylko kartę pobytu, musisz opuścić ośrodek i znaleźć mieszkanie. Tylko za co? Bez meldunku nie dostaniesz tych wszystkich PESEL-i i NIP-ów. Bez nich nie dostaniesz pracy, bez pracy nie opłacisz mieszkania - wylicza Ayub.
Dlatego chcą uciekać z Polski. - Za przewodnika trzeba zapłacić dwieście, trzysta dolarów - mówi Szamil. - Można też iść pieszo. Albo się uda, albo nie