W ostatnim czasie wszy pojawiły się w kilku lubelskich szkołach i przedszkolach. Problem może być szerszy, bo nie ma obowiązku zgłaszania takich przypadków sanepidowi
– My wiemy o dwóch przypadkach wszawicy w przedszkolach w tym roku. Jeden w Zamościu, drugi w okolicach – wylicza Stanisław Jaślikowski, powiatowy inspektor sanitarny w Zamościu.
Tego typu przypadków – zarówno w Lublinie, jak też w innych miastach – może być więcej. Placówki nie mają jednak obowiązku powiadamiać sanepidu, bo wszawica nie znajduje się już w wykazie chorób zakaźnych nadzorowanych przez inspekcję sanitarną, jak np. gruźlica.
– To problem typowo higieniczny, a nie epidemiologiczny – tłumaczy Irmina Nikiel.
– Przepisy nie pozwalają nawet zabronić dzieciom, które mają te pasożyty, przychodzenia do szkoły – żali się dyrektorka jednej z lubelskich podstawówek. – Od samego początku informowaliśmy rodziców. Tłumaczyliśmy, co należy zrobić. Zdarzały się jednak przypadki, że dorośli nie do końca usuwali gnidy (jaja wszy–red.) z włosów swoich dzieci.
Problemy ze zwalczeniem wszawicy w danej placówce mogą być też innego rodzaju. – Żeby sprawdzić głowę dzieciom, dyrektorzy muszą mieć zgodę ich rodziców – tłumaczy szefowa PSSE w Lublinie.
– Nie dotarły do nas żadne sygnały, żeby był z tym jakiś problem – mówi Ewa Dumkiewicz-Sprawka, dyrektor Wydziału Oświaty i Wychowania Urzędu Miasta w Lublinie.
O takich przypadkach mówią jednak niektórzy dyrektorzy szkół. Na szczęście są też pozytywne przykłady.
– U nas w ubiegłym roku jedno z dzieci miało wszy – przyznaje dyrektorka kolejnej z lubelskich podstawek. – Rodzice tej dziewczynki sami nam to zgłosili. Przetrzymali dziecko w domu i zwalczyli pasożyty. Dzięki temu wszawica się nie rozprzestrzeniła.
Nie daj się wszom
• systematyczne sprawdzać czystości skóry głowy i włosów
• włosy należy myć nie rzadziej niż raz w tygodniu
• do pielęgnacji włosów należy używać wyłącznie osobistych przyborów
• włosy należy codziennie czesać.