64-letni mężczyzna spod Lubartowa, pierwsza w tym roku ofiara sromotnika, wczoraj – mimo złego stanu zdrowia – na własną prośbę wypisał się ze szpitala. Lekarze nie zdołali zatrzymać go na oddziale.
Jak już pisaliśmy w Dzienniku, mężczyzna trafił na oddział po zjedzeniu dwóch śmiertelnie trujących muchomorów. Pomylił je z kaniami. Po sześciu godzinach poczuł się źle i wezwał pogotowie. Od początku jego stan lekarze określali jako bardzo poważny. Dziś nieoficjalnie mówią, że jego stan nadal jest bardzo ciężki.
– Mogę tylko powiedzieć, że w szpitalu miałby większe szanse – mówi anonimowo jeden z lekarzy. – Tu był intensywnie leczony i miał specjalistyczny nadzór.
Dlaczego mężczyzna się wypisał? – Miał psychiczne poczucie poprawy – dodaje lekarz. – Myślę, że podejmie dalsze „leczenie” u jakiegoś znachora lub bioenergoterapeuty. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Był w stanie niepokojącym. W domu na pewno nie będzie miał stosownej opieki.
Już przed zatruciem mężczyzna miał uszkodzoną wątrobę. Potrawa z muchomorów tylko pogorszyła stan tego narządu. Jeszcze przedwczoraj dr Lewandowska-Stanek rozważała, czy pacjenta nie przetransportować do Krakowa, gdzie zostałby podłączony do sztucznej wątroby. Teraz zostało to zaprzepaszczone. Podobnie jak tydzień kosztownego – około 2 tys. zł za dobę – leczenia.
– Jego wątroba jest zrujnowana – mówi ordynator. – Dość powiedzieć, że poziom bilirubiny wynosi 20 mg%, gdy u zdrowego człowieka ten wskaźnik wynosi 1. To bardzo ostra żółtaczka.
Hanna Lewandowska-Stanek rozważała, czy w tym przypadku nie można by zastosować przymusu, jak w przypadku niektórych chorych (np. po zatruciu alkoholem), ale pacjent nie zagrażał innym, był spokojny, więc nie było podstaw do siłowego zatrzymania go w szpitalu.
– Spotykamy się z takimi przypadkami, że chora w ciężkim stanie wypisuje się do domu – informuje dr Elżbieta Kutarska, ordynator oddziału ginekologii onkologicznej Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. – Ale zapewniamy jej tam dobrą opiekę medyczną. Jednak gdy może mieć krwotok, duszność, powikłania, nakłaniamy, by została w szpitalu. Bywają takie przypadki, że ktoś chce umrzeć w domu, wśród bliskich i nie możemy tego odmówić. Nie wiem jednak, czy ten pacjent zdawał sobie sprawę z powagi swojego stanu.
Świadomy wybór
Doktor Lewandowska-Stanek informowała nas o tej sprawie, ale to ona powinna wybrać postępowanie zgodne z przepisami o zawodzie lekarza. Dopóki nie ma podejrzenia o popełnieniu przestępstwa, ta sprawa nie leży w gestii prokuratury. To może być trochę asekuracja lekarzy. Jeśli pacjent był świadomy, miał prawo dokonać takiego wyboru.