Wycinki drzew rosnących przy ul. Nałęczowskiej w Lublinie żądają mieszkańcy części okolicznych domów i dzielnicowi radni. Tłumaczą, że lipy rosną za blisko jezdni i są osłabione. Ratusz nie zgadza się na tak radykalne cięcia: - Możemy usunąć cztery drzewa, a resztę będziemy pielęgnować
Jak wyglądam przez okno w kuchni, to widzę sześć drzew, które natychmiast powinny być usunięte – mówi Maria Błach, mieszkanka Szerokiego, tego pod Lublinem. Drzewa, które widzi z okna rosną wzdłuż ul. Nałęczowskiej, na terenie Lublina. – One są w bardzo złym stanie, mają mnóstwo nadłamanych i suchych konarów. Przy każdej wichurze spadają na ziemię, mamy już pogięte ogrodzenie, pokruszony murek. Konar, na który patrzę w każdej chwili może spaść na nasz płot, samochód, albo psa – mówi pani Maria. – Wszystkie drzewa z ul. Nałęczowskiej powinny zostać wycięte. Podobnego zdania jest Piotr Błach, syn pani Marii (na zdjęciu).
Niewiele mniej radykalnych działań domaga się przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Szerokie, Maria Dudziak: – Nadal stoimy na stanowisku, że wszystkie drzewa po północnej stronie ulicy powinny zostać wycięte. Rosną za blisko jezdni, wręcz wrastają w asfalt, a ruch na ulicy się zwiększa i nie zanosi się, by miał się zmniejszyć – podkreśla Dudziak. – Nam wcale nie chodzi o to, żeby Nałęczowska była bez drzew, ale żeby posadzić nowe, dalej od jezdni.
Czarę goryczy przelał wypadek, do którego doszło 6 lipca przy skrzyżowaniu z ul. Główną. Wtedy to drzewo znajdujące się w złym stanie przewróciło się na jadący samochód miażdżąc przód auta, którego 25-letni kierowca został ranny.
– Po ostatnich burzach, które przeszły nad Lublinem odbyła się wizja lokalna – informuje Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta miasta. – Podczas wizji sprawdzono stan drzew i zdecydowano o zawnioskowaniu do Miejskiego Architekta Zieleni o wycinkę czterech drzew, które ze względu na bardzo zły stan budzą zagrożenie dla bezpieczeństwa użytkowników drogi.
Ratusz wyklucza radykalną wycinkę, której dzielnicowi radni żądają już od dawna.
– Największe boje o wycinkę toczyliśmy w latach 2002–06, a wtedy dopiero po rozstrzygnięciu Samorządowego Kolegium Odwoławczego wydano pozwolenie na jednorazowe usunięcie ponad 40 drzew zagrażających bezpieczeństwu – mówi Dudziak. Teraz o tak zmasowanej akcji władze miasta nie chcą słyszeć. – Pozostałe drzewa zostaną poddane zabiegom pielęgnacyjnym. Wycinka to ostateczność, a w tym przypadku nie ma podstaw do usunięcia aż 150 drzew – dodaje Krzyżanowska.