Łapie ich na gorącym uczynku, umieszcza zdjęcia na drzwiach wejściowych do sklepu i bez wahania dzwoni po policję. Dawid Adamski z Lublina wytoczył wojnę złodziejom
Młody mężczyzna od kilku miesięcy jest właścicielem sklepu spożywczego przy ulicy Pana Balcera w Lublinie. Przyznaje, że kradzieże w sklepach zdarzają się częściej, niż może nam się wydawać. – Sam namierzyłem już 9 osób, które kradły w moim sklepie – mówi.
Pan Dawid wyjaśnia, że właściciele sklepów zwykle poddają się w walce ze złodziejami. Z kolei sami sprzedawcy, nawet gdy widzą moment kradzieży, przeważnie boją się zareagować. On sam nie wahał się wypowiedzieć wojny złodziejom. Często ogląda nagrania ze sklepowego monitoringu. Gdy zauważy kogoś kradnącego, wywiesza jego zdjęcie na drzwiach wejściowych sklepu. „Każda kradzież będzie zgłaszana na policję, a wizerunki osób kradnących będą publikowane” – kartka o takiej treści wisi na szybie przy wejściu. A na zdjęciach osoby, które według właściciela kradły w jego sklepie.
Co o takich metodach myślą policjanci? – To kontrowersyjne rozwiązanie. Publikowanie wizerunków złodziei powinno się zostawić nam. Zwłaszcza że nie zawsze z nagrań monitoringu jednoznacznie wynika, czy ktoś coś ukradł. Gdy mamy stuprocentową pewność, wtedy sami dość często decydujemy się na upublicznienie wizerunku – mówi podkomisarz Andrzej Fijołek z biura prasowego KWP w Lublinie i dodaje, że w przypadku ujawnienia czyjegoś wizerunku można narazić się na pozew o naruszenie dóbr osobistych.
Właściciel ma jednak tego świadomość i dlatego na oczach przyłapanych na kradzieży osób dla własnego bezpieczeństwa umieszcza czarny pasek. Jego klientom nie sprawia to jednak większych problemów z rozpoznaniem osób.
– Gdy ludzie zobaczą zdjęcie, przychodzą do mnie i mówią, kim jest złodziej. Czasem sami mają z tymi osobami problem na osiedlu czy w bloku. Niekiedy ostrzegają mnie, na kogo powinienem uważać. Muszę też przyznać, że policja działa skutecznie. Gdy złapię złodzieja na gorącym uczynku, patrol bardzo szybko przyjeżdża na miejsce – tłumaczy.
Właściciel sklepu sam często staje za ladą. I dodaje, że zawsze reaguje bardzo stanowczo. – Gdy sam przyłapię złodzieja na kradzieży, potrafię złapać go za ucho i wzywam policję. Niedawno złapałem ludzi, którzy ukradli czteropak piwa – przyznaje.
Przedsiębiorca twierdzi, że takie metody przynoszą efekt. – Odkąd zacząłem publikować wizerunki złodziei, ludzie przestali kraść w moim sklepie. Wiedzą, że to nie ma sensu, bo zostaną złapani. Z obserwacji mogę powiedzieć, że złodzieje często nie mają większych problemów materialnych – uważa.
Na podobne rozwiązanie zdecydował się kilka lat temu właściciel jednego ze sklepów w Łodzi. Opublikował zdjęcie z nagrania z monitoringu, na którym widać kradnącego mężczyznę. Przy fotografii wywiesił też kartkę: „Uwaga! Pokażemy twarze złodziei!”. Z kolei w Gdańsku złodziej, który zobaczył swoje zdjęcie na jednym z marketów, złożył wprawdzie pozew przeciwko właścicielkom, ale nie przyszedł do sądu na pierwszą rozprawę. Sprawa została umorzona.