Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
• Ta piękna przygoda olimpijska kończy się dla was szybciej, niż wszyscy byśmy chcieli.
Kinga Kołosińska: – Dobrze zaczęłyśmy w pierwszym secie, ale nie wytrzymałyśmy tego. Już w drugim i trzecim secie dziewczyny lepiej przyjmowały i nie miały problemów z kończeniem piłki, gdyż grały bardzo dużo na dwa, przez co nie mogłyśmy tych piłek obronić. Zaczęły trochę lepiej zagrywać, miałyśmy kłopot z przyjęciem, ze skończeniem akcji. Odskoczyły nam, zrobiła się strata dwóch, trzech punktów, której nie mogłyśmy odrobić. Dochodziłyśmy na jeden punkt, ale później znów ta przewaga narastała. No niestety...
• Z trybun wyglądało to tak, że te rewelacyjnie grające dotychczas Australijki są do pokonania. Wy pewnie czułyście to jeszcze mocniej.
KK: – Na pewno. Miałyśmy dobrze przygotowaną taktykę. W pierwszym secie wypaliło w stu procentach, później już nie do końca może grałyśmy to, co powinnyśmy. Dziewczyny też zaczęły grać inne piłki, na które nie do końca byłyśmy przygotowane. Tak się stało, że nie byłyśmy w stanie dociągnąć do końca dobrej gry.
• Mówiłyście o tym wcześniej, że wolałybyście grać wcześniej, mecz był o 23, ale to nie miało chyba wpływu na waszą dyspozycję. Od początku byłyście pobudzone, jeśli ktoś miał problemy z sennością, to rywalki.
Monika Brzostek: – Przygotowałyśmy się do grania o tej porze. W piątek trenowałyśmy w porze meczu, w sobotę dłużej pospałyśmy. Później była też drzemka popołudniowa, więc myślę, że byłyśmy dobrze przygotowane.
• Summa summarum – jesteście w top 16 na świecie. Całkiem niezły wynik.
MB: – Nie jest zły, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po tym pierwszym secie nasze apetyty wzrosły na tyle, że wierzyłyśmy w to, że możemy wygrać. Niestety kilka błędów w drugim secie zdecydowało o tym, że nie zdołałyśmy odrobić już strat. I w tie-breaku też potoczyło się to wszystko tak, że od połowy seta musiałyśmy ciągle gonić i nie czułyśmy się komfortowo. Cały czas myślałyśmy bardziej o tym, żeby nie popełnić błędu, niż o zdobyciu punktu. Inaczej wszystko by się układało, gdybyśmy szły łeb w łeb.
• Jakie wspomnienia wywieziecie z Rio?
MB: – Na pewno niesamowicie było grać na takiej arenie, dla takiej publiczności. To był nasz pierwszy raz na igrzyskach i przed tak liczną publiką. Tyle wsparcia, co dostałyśmy podczas tego turnieju, miłych wiadomości, to jeszcze się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Wiemy, że wielu ludzi w Polsce oglądało ten mecz, choć zaczynał się o czwartej rano i za to wszystko chciałybyśmy serdecznie podziękować.
• Olimpijski debiut macie już więc za sobą. Rzeczywiście możecie potwierdzić to, co mówi wielu sportowców, że igrzyska, cała otoczka, to jest coś niesamowitego, czego nie da się porównać z żadnym innym turniejem?
KK: – Turniej na pewno jest inny, jednak przeciwnicy są ci sami, taktykę przyjmujemy taką samą i stojąc na boisku widzimy te same twarze, które widzimy przez cały rok. Po części na pewno jest wyjątkowo, jeśli chodzi o atmosferę, ale jeśli chodzi o samą grę, tu już nie ma takiej różnicy.
• Część sportowców narzekała na warunki panujące w wiosce olimpijskiej. A wy jak je oceniacie?
MB: – Na początku zaskoczył nas nieporządek w pokojach, ale później już tego samego dnia, kiedy przyjechałyśmy, udało się nam dogadać z odpowiednimi osobami. Było wszystko w porządku, więc myślę, że nie mamy powodów do narzekań i generalnie wywozimy stąd miłe wspomnienia.
• Czyli same sprzątać nie musiałyście? Bo słyszałem, że były i takie przypadki...
MB: – (śmiech) Na szczęście nie. Dostałyśmy po prostu inny pokój w zamian.
• Jakie plany na dalszą część sezonu? Zamierzacie jeszcze gdzieś startować?
MB: – Jeszcze w sierpniu wylatujemy do Stanów, do Long Beach. Tam mamy jeden turniej i później wracamy już na mistrzostwa Polski. To będą ostatnie dwa akcenty sezonu. I wreszcie we wrześniu urlopy... greckie wyspy! Pierwsze wakacje od pięciu, może sześciu lat...