33,6 tys. zł. Takich pieniędzy nie chce Waldemar Dudziak, nowy prezes Lubelskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Chociaż zgodnie z przepisami mu się należą.
- Doskonale rozumiem kolegów, którzy biorą odprawy, bo odchodzą z zarządu. Mój przypadek jest inny. Zasiadałem w starym zarządzie, teraz jestem w nowym, jednoosobowym. Uważam,
że wzięcie odprawy byłoby w moim przypadku niewłaściwe - tłumaczy Dudziak.
Jednak przepisy nie pozwalają zrzec się odprawy. - Ustaliliśmy z prawnikami,
że teraz pieniądze zostaną zdeponowane, żeby firma nie musiała płacić odsetek. Później zastanowimy się,
co z nimi zrobić - mówi prezes LPEC.
W LPEC konieczne są oszczędności. Ubiegłoroczną stratę 5,4 mln zł firma pokryła z kapitału zapasowego. - Zmniejszenie zarządu do jednej osoby to posunięcie symboliczne. Prawdziwe oszczędności można zrobić kosztem załogi - mówił na czwartkowej konferencji prasowej Jerzy Jabłoński, przewodniczący Rady Nadzorczej LPEC. - Wynagrodzenia zarządu pochłaniają 600-700 tys. zł, natomiast załogi
ok. 25 mln zł rocznie.
Prezesa Dudziaka czekają ciężkie rozmowy ze związkami zawodowymi w sprawie, m.in. zmniejszenia nagród jubileuszowych. - Na pewno nie użyję mojej rezygnacji z odprawy jako w rozmowach ze związkowcami - zarzeka się prezes.
Tymczasem trzej odwołani członkowie dawnego zarządu nie mają powodu do narzekania. Dostali lub dostaną odprawy: Ryszard Pasikowski (teraz zastępca prezydenta Lublina) - ok. 35 tys. zł, Edward Wąsik - ok. 30,5 tys. zł, Tomasz Stańko - ok. 24,4 tys. zł (wszystkie kwoty brutto). Dwóch ostatnich nadal jest dyrektorami w LPEC z dotychczasowymi pensjami. Wkrótce prezes Dudziak zdecyduje, czy ich status w firmie się nie zmieni.
Pensję nowego prezesa LPEC ustali prezydent Lublina Andrzej Pruszkowski.