Markut i Grzegorczyk bili Radka deskami wyrwanymi z ławki, Bieńkowski, Dobrowolski i Nakielski tłukli pięściami i kopali. Na koniec Markut zabrał konającemu portfel ze 120 złotymi. Takie ustalenia przyniosło śledztwo prowadzone w sprawie śmiertelnego pobicia studenta na osiedlu LSM w Lublinie.
Atak rozpoczęli Zbigniew Markut i Michał Dobrowolski (ze względu na szczególne bestialstwo tego czynu, prokuratura zezwoliła na publikację nazwisk wszystkich mężczyzn). Z ławek wyrwali deski. Podeszli do trzech studentów, którzy właśnie wracali z imprezy. Powiedzieli, że chcą papierosów. Markut uderzył jednego z napadniętych. Studenci zaczęli uciekać. Ale przebiegli tylko kilkadziesiąt metrów. Na drodze stanęli im Andrzej Bieńkowski, Paweł Dobrowolski i Kamil Nakielski. I już cała piątka biła studentów. Grzegorczyk rzucał w jednego z nich cegłami, Nakielski usiłował odebrać napadniętym telefon komórkowy. Uderzony deską Radek upadł. Jego kolegom udało się uciec. Markut zabrał portfel, który leżał na chodniku przy konającym studencie. W środku było 120 złotych.
Oskarżonym grozi do 15 lat więzienia. Gdyby prokuratura oskarżyła ich o zabójstwo, mogliby dostać nawet dożywocie. – Nie mieliśmy dowodów na to, że napastnicy podchodząc do studentów mieli zamiar zabić – tłumaczy Andrzej Jeżyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Zajście jest przykładem zadymy, osiedlowej rozróby.
Tylko Markut, najstarszy z całej piątki, student Politechniki Lubelskiej, przyznał się do zaatakowania Radka. Grzegorczyk, Dobrowolski i Bieńkowski utrzymywali, że z napadem nie mają nic wspólnego. Nakielski twierdzi, że brał udział w rozboju i pobiciu kolegi Radka.
Rodzice zamordowanego chłopca już zapowiedzieli, że wystąpią w sądzie jako oskarżyciele posiłkowi. Ojciec Radka wciąż bardzo cierpi wspominając tamten dzień. – Teraz syn skończyłby akurat drugi rok studiów – mówił Dziennikowi.
Najprawdopodobniej proces ruszy we wrześniu lub październiku. Wyroku należy się spodziewać w przyszłym roku. Oskarżeni siedzą w areszcie.
Dariusz Jędryszka
Jest bezpieczniej
Śmierć Radka wywołała w Lublinie szok. Pojawiły się pytania o bezpieczeństwo na miasteczku akademickim. Wszystkie największe lubelskie uczelnie podpisały umowy z policją. Dzięki temu policjanci mogą wkraczać na teren uczelni bez specjalnej zgody władz. Codziennie miasteczka pilnuje patrol policji. Działa też ochotnicza straż studencka. – Jest zdecydowanie bezpieczniej – zapewnia Marcin Kowalewski, przewodniczący samorządu studentów UMCS.
Jesienią na UMCS zostaną zainstalowane kamery, z których obraz będzie przekazywany policji.