Krzysztof P., podejrzany o zamordowanie Pawła Marzędy pomagał jego rodzinie szukać zaginionego. Kolegą ofiary był też drugi podejrzany, Paweł G.
Lubartowianie są wstrząśnięci. 28-letni Paweł miał wielu kolegów i znajomych. Kamil był prawdopodobnie ostatnią osobą, która w ubiegły piątek widziała Pawła.
- Około godz. 19 spotkałem go na osiedlu Kopernika, pod sklepem - opowiada. - Robił zakupy i mówił, że musi zaraz jechać do Lublina.
Podejrzani o zabójstwo też pochodzą z Lubartowa. Choć mieli już na sumieniu drobne przestępstwa, nikt nie spodziewał się, że są zdolni do zamordowania kolegi.
Wczoraj prokuratura ujawniła nam kolejne szczegóły zbrodni. Według śledczych, Paweł zginął w piątek. Oprawcy zaplanowali zbrodnię z zimną krwią. Zanim jeszcze zwabili ofiarę pod Juliopol w powiecie parczewskim, przygotowali narzędzie zbrodni. Wykopali też dół w lesie. Paweł nie podejrzewał niczego złego. Przyjechał na spotkanie własnym oplem vectrą.
Potem zwłoki Pawła zostały wrzucone do jego samochodu. Zabójcy zatrzymali auto tuż obok dołu. Zakopali zwłoki. Potem samochód odprowadzili do Lublina. Porzucili go na ul. Porzeczkowej.
Krzysztof P. bywał w domu Pawła. - Razem naprawiali samochody - opowiada znajomy zabitego. Z rodziną Marzędów kontaktował się również w sobotę i niedzielę, kiedy bliscy Pawła rozpoczęli poszukiwania zaginionego na własną rękę.
- Udawał, że szuka razem z nami, uspokajał nas - opowiada Marcin, brat Pawła.
Według dotychczasowych ustaleń śledczych, motywem zabójstwa były jakieś rozliczenia pomiędzy Pawłem Marzęda a jego oprawcami.
Sekcję zwłok zmarłego zaplanowano na poniedziałek w Zakładzie Medycyny Sądowej w Lublinie.
Pogrzeb bestialsko zamorowanego Pawła odbędzie się w przyszłym tygodniu.