Trzynaście lat więzienia. To kara dla mieszkańca Lublina, który zamordował swoją partnerkę. Jan D. zadał kobiecie serię ciosów nożem
Sprawę 61-latka rozstrzygnął w czwartek Sąd Okręgowy w Lublinie. Wyrok był zbliżony do wniosku prokuratury, która domagał się skazania mężczyzny na 15 lat pozbawienia wolności. Jan D. od początku procesu nie zaprzeczał zarzutom.
– Przyznaję się. Bardzo żałuję tego, co się stało – oświadczył podczas pierwszej rozprawy.
Mężczyzna mieszkał wraz ze swoją konkubiną Bożeną G. przy ul. Kowalskiej w Lublinie. Para była razem od 15 lat. Z akt sprawy wynika, że oboje pili. Jan D. leczył się psychiatrycznie. Według śledczych był bardzo zazdrosny o Bożenę G.. Nie podobało mu się, kiedy sama wychodziła z domu. Stawał się wtedy agresywny. Przed paroma laty dotkliwie pobił kobietę, ale sprawę umorzono.
– Krzyczałem, ale do rękoczynów nie dochodziło. Wino mnie uspokaja – przekonywał śledczych Jan D.
W kwietniu ubiegłego roku doszło do tragedii. Feralnego dnia rano Bożena wyszła z domu, a Jan D. poszedł do sklepu po wino. Wypił butelkę „Mocarnego Byka” i zasnął. Kiedy się przebudził, kobiety nadal nie było. Zdenerwowany mężczyzna kupił więc jeszcze cztery wina, a potem zasnął.
Wieczorem, kiedy konkubina Jana D. wróciła już do domu, między partnerami doszło do sprzeczki. W pewnej chwili Jan D. podszedł do siedzącej na wersalce kobiety i zadał jej trzy ciosy nożem. Dwa w klatkę piersiową i jeden z okolice wątroby. Ostrze przebiło serce. Po zabójstwie 61-latek wezwał pogotowie. Był tak pijany, że początkowo nie potrafił podać adresu.
Dyspozytorka słyszała w tle jęki kobiety. Kiedy ratownicy dotarli na miejsce, przez kilka minut czekali na otwarcie drzwi. W mieszkaniu zauważyli zakrwawione zwłoki Bożeny G. Gospodarz oświadczył, że „nic się nie stało”. Wcześniej ciało częściowo przykrył kołdrą. Pod zwłoki wsunął nóż, którym zadał śmiertelne ciosy.
Jan D. miał wtedy ponad 3 promile alkoholu w organizmie. Wino połączył z lekami. Podczas procesu nie pamiętał dokładnie, co wydarzyło się feralnego dnia.