Ponad 30 stopni ciepła i będzie jeszcze więcej. Każdy marzy o odrobinie chłodu: woda, wiatraczek, dla zdesperowanych nawet lodówka. Szczęściarze mają klimatyzację. A handlowcy zacierają ręce: wszystko, co zimne, świetnie się sprzedaje.
Wody kupujemy głównie w zgrzewkach, bo tak taniej i szybciej. Podobnie jest w Realu. Tu nie kwestionowanym liderem jest marka własna sklepu – woda tip i nałęczowianka. – Im cieplej, tym więcej sprzedajemy wody gazowanej – informują pracownicy działu z napojami. – Z napojów kolorowych najlepiej sprzedają się cola, pepsi i te najtańsze.
Kilka metrów dalej dział przemysłowy. Są wentylatory, zraszacze i nawilżacze. – Ale ruch mniejszy niż zakładaliśmy – przyznaje Grzegorz Marczak, kierownik działu. Ceny wiatraczków zaczynają się już od 42 zł. Zraszacze to większy wydatek: 398 zł. – Sprzedajemy 2–3 miesięcznie. A wiatraczków ok. 10 dziennie. Parę lat temu był popyt dużo większy, ale rynek trochę się nasycił.
Pizzeria na Starym Mieście. Jeszcze w ubiegłe wakacje temperatura przekraczała w kuchni 40 stopni. – Teraz nie narzekam, bo mamy klimatyzację – chwali się Janusz, kucharz. – Wcześniej był koszmar. Nie dość, że na dworze było gorąco, to jeszcze piece grzały.
– Trzy lata temu to był interes – mówi Józef Zwolak, z Klima–Wentu. – Teraz ludzie zbiednieli i nie stać ich na klimatyzację.
Urządzenie klimatyzacyjne do pomieszczenia o powierzchni 50 mkw. to wydatek ok. 6 tys. zł. Podobnie z klimatyzacją w autach: – Wielkie zainteresowanie, ale kupców mniej – mówi Franciszek Świtała, z Micro Climy. – Prosta klimatyzacja do matiza to 600 euro i 600 zł za zamontowanie. Natomiast klimatyzacja z elektroniczną regulacją kosztuje już 1500 euro.
Niektórzy wolą kupić samochód z zamontowaną już klimatyzacją. – Wiele osób się o to pyta, zwłaszcza teraz. To ważny czynnik decydujący o zakupie auta – podkreśla Arkadiusz Ziemiński, sprzedawca w salonie Nissana.
Jednak na samochód stać nielicznych. Wszystkich zaś stać na lody. Te najtańsze są już po kilkadziesiąt groszy. – Interes idzie świetnie, podobnie jak rok temu – mówi Małgorzata Gawlik, główna księgowa w lubelskiej hurtowni lodów. – Sprzedajemy przede wszystkim lody na patyku czy w rożkach. Takie najlepiej idą nad jeziorami.