Rozmowa z Pawłem Policzkiewiczem, dyrektorem Lubelskiej Stacji Sanitarno-
-Epidemiologicznej.
- Wcale nie jest więcej nieprawidłowości. To my specjalnie nagłaśniamy takie sprawy. Chcemy w ten sposób pokazać właścicielom sklepów i restauracji, że nie warto ignorować podstawowych zasad higieny.
• To działa?
- Niestety, nie zawsze. Chociażby przykład z czwartku. Dostaliśmy skargę klientki Leclerca, która w kaszy znalazła robaki. Poinformowaliśmy sklep, że wybieramy się z kontrolą. Na miejscu zastaliśmy więcej przeterminowanych zainfekowanych produktów. Zamknęliśmy jeden dział. Dzień później kierownictwo sklepu, wiedząc że przyjdziemy ponownie, nie zadbało nawet o czystość
na zapleczu. Znaleźliśmy tam odchody gryzoni. Musieliśmy zamknąć cały dział spożywczy.
• Czyli nawet zapowiedziane kontrole przynoszą negatywne wyniki?
- Od miesięcy nasze kontrole są nagłaśniane w prasie. Dziennik Wschodni też pisał o kontrolach barów na Starym Mieście. I co? Kilka lokali dostało mandaty, kilka musieliśmy zamknąć z powodu brudu. A nam wcale nie zależy na karaniu. Chcemy tylko wytworzyć dobre nawyki wśród przedsiębiorców.
Rozmawiał Tomasz Wójciszyn
Jak sanepid zamykał i otwierał Leclerca
Dlatego zdecydowali o zamknięciu działu produktów sypkich. W piątek kontrolerzy znów pojawili się w sklepie.
Dział został zdezynfekowany, ale po zapleczu walały się odchody gryzoni. Tym razem inspektorzy zamknęli całą część spożywczą hipermarketu. Zgodę na handel żywnością wydali po ponownej kontroli w sobotę rano.