50 złotych miesięcznej premii za rzucenie palenia? Czemu nie. Tyle dostają niepalący pracownicy w jednej z lubelskich firm.
- Część pracowników kiedyś paliła. Ale z czasem rzucili - mówi Barbara Korgul. - Impulsem były dodatkowe pieniądze, ale i lepsza organizacja pracy. Bo nie trzeba odrywać się od rozpoczętego zajęcia. A wiadomo, że jak się idzie palić, to trochę schodzi na pogaduszkach.
Pracownicy przyznają, że im to odpowiada. - O wiele lepiej się pracuje w takich warunkach - mówi Bernard Piotrowski, niepalący pracownik Zeto.
Szefowa ZETO nie obawia się, że niepalący pracownicy udają i tylko w firmie nie palą. - To młodzi ludzie, którym naprawdę przeszkadza nałóg - zapewnia. Palacze nie są dyskryminowani. Mają w piwnicy swój kącik. Jest kanapa i popielniczki.
Czy pomysł przyjmie się gdzie indziej? - Nie słyszałem o żadnym urzędzie, w którym za niepalenie się płaci - mówi Mirosław Kalinowski z Urzędu Miasta w Lublinie. - Choć teraz, gdy już nie palę, poparłbym taki pomysł.
- Z moich obserwacji wynika, że coraz mniej ludzi pali - mówi dr Robert Szwed, socjolog z KUL. Przyznaje, że sam kiedyś był w szponach tego nałogu. - Co zachęca do rzucenia? Albo obostrzenia i lęk przed konsekwencjami, albo gratyfikacje. Ale wiadomo, że ten drugi sposób jest o wiele bardziej przyjemny. (AK)