Lubelska Izba Wytrzeźwień będzie działać tylko do końca czerwca - postanowili radni podczas wczorajszej sesji. Za likwidacją placówki głosowało 29 osób, przeciw było 7, od głosu wstrzymało się 5 radnych.
- Głosowałabym za likwidacją, ale nie wiem jaki los spotka dotychczasowych "pensjonariuszy”. Władze nie przedstawiły konkretnej alternatywy - mówi radna Wioletta Szafrańska-Kocuń. - Co będzie jeśli jakiś pijany umrze lub zamarznie na ulicy?
Wątpliwości rozwiewał Tomasz Białopiotrowicz, członek Zarządu Miasta. - Liczymy, że w niektórych placówkach służby zdrowia uda się utworzyć miejsca dla takich osób. Do 15 czerwca szpitale przedstawią propozycje współpracy. Choć niektórzy nie kryją obawy, że przylgnie do nich etykietka izby wytrzeźwień i odstraszy pacjentów - przyznał T. Bałopiotrowicz.
Części radnych nie podobał się pomysł, by pijani ludzie byli przyjmowani w tej samej placówce zdrowia co chorzy.
- Nie chciałabym leżeć na sali razem z takim człowiekiem, który przecież może być także agresywny - mówiła radna Barbara Gosławska. - Chorzy ludzie muszą mieć zapewnione odpowiednie warunki leczenia.
Radny Jacek Gallant udowadniał, że zgodnie z definicjami organizacji międzynarodowych, człowiek pijany też jest chory. - To, że jest zanieczyszczony nie powinno nikogo zrażać, ludzie po wypadkach też są zanieczyszczeni - argumentował.
Zarząd Miasta zapewniał radnych, że trwają prace nad innymi rozwiązaniami. - Szukamy organizacji, które mogłyby na zlecenie miasta przejąć część uprawnień izby - mówił Białopiotrowicz. - Mamy propozycje od Stowarzyszenia Nadzieja, które zajmuje się bezdomnymi i pomocą ludziom dotkniętym przemocą domową. Chcą zatrudnić lekarza i mają odpowiednie warunki na tego typu działalność. Jeśli ich oferta będzie tania, to się zdecydujemy.
Decyzje mają zapaść jeszcze w czerwcu. - Na miejsce izby nie powstanie żadna placówka oparta na przymusie bezpośrednim. Pijany musi wyrazić zgodę na pobyt w takim miejscu - tłumaczył prezydent Lublina Andrzej Pruszkowski.