Był dla mnie jak syn - mówi o swoim zięciu Janina Zdunek. Z trudem powstrzymuje łzy. - Miał wielkie marzenia... W lipcu byłby już z nami. Najlepiej, żeby już nikt nie jechał do tego Iraku!
Rodzice Marka są zrozpaczeni. - Byłam przeciwna wyjazdom syna na misje. Nie chcieliśmy, żeby jechał do Iraku - mówi Halina, mama poległego.
- Pierwszy się o tym dowiedziałem. Właśnie miałem dyżur w sztabie - mówi Tomasz Kanaszewski, oficer prasowy Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Lublinie. - Byliśmy kolegami. Wiem, że miał wspaniałą rodzinę... Zapamiętam go jako dobrego, solidnego żołnierza. Do domu miał wrócić za 64 dni.
- Sympatyczny, koleżeński i świetny fachowiec - podkreśla kapitan Janusz Głodzik z WSW. - Atmosfera w sztabie jest przygnębiająca. Ciągle ktoś dzwoni, dopytuje się, czy to rzeczywiście nasz Marek.
Marek Krajewski poleciał do Iraku w styczniu, razem z drugą zmianą polskiego kontyngentu wojskowego. Dlaczego chciał tam jechać? - Miał już praktykę w takich wyjazdach - mówi Tomasz Kanaszewski. - Przez rok służył w Syrii, w misji pokojowej. Może myślał, że tym razem będzie podobnie?
- Matki nie mogą zrobić nic, żeby zakazać swoim synom żołnierzom wyjazdów do Iraku - mówi zrozpaczona Halina Krajewska.
Pogrzeb lubelskiego żołnierza odbędzie się 12 maja o godz. 15.30 w kościele pod wezwaniem św. Piusa V Papieża w Dęblinie.
Dwaj polscy żołnierze, którzy ucierpieli w sobotnim wypadku przebywają obecnie w szpitalu w Bagdadzie. Ich stan zdrowia jest stabilny.
Lekarzom nie udało się natomiast uratować życia kapitanowi Sławomirowi Stróżakowi, który został ranny po wybuchu miny. Do tragedii doszło w sobotę ok. godz. 15 czasu miejscowego, kiedy patrol sił koalicyjnych wykonywał zadania na drodze koło miejscowości Al-Imam.
Chorąży Marzena Walkiewicz z Lublina
- W Iraku byłam z pierwszą zmianą kontyngentu. Chorąży Marek Krajewski przyleciał dwa tygodnie przed moim powrotem do kraju i wtedy się poznaliśmy. Jego śmierć to dla mnie wstrząsająca wiadomość. Najpierw Waldemar Milewicz, teraz Marek Krajewski i kapitan Stróżak. To jakaś czarna seria.
Marek Krajewski
Po chorążówce dostał pierwszy przydział, do Krakowa. Potem trafił do WSW w Lublinie, gdzie zajmował się łącznością. Był zapalonym wędkarzem i myśliwym. Po powrocie z Iraku planował wyjazd na kolejną misję pokojową do byłej Jugosławii.